czwartek, 16 marca 2017

Shanling UP

W czwartek dostałem informację, że do oczekiwanej przeze mnie paki z Aune S6 dostanę też niespodziankę i mam się na temat zawartości wypowiedzieć. Przyszedł do mnie pendrive, z dziurką USB C zamiast portu USB. Nazywa się to cudo Shanling UP i jest to DAC/AMP w wersji portable. Z podobnych urządzeń miałem do czynienia z GEEKiem czy AQ Dragonfly, ale urządzenia te nie przypadły mi do gustu. Może nie byłem wtedy na takie urządzenie gotowy a może AK10 od Astella był po prostu taki dobry? Nie wiem. Ciągle było coś nie tak. A to zbyt duży pobór prądu z USB, a to spadek jakości na kablu. Na pewno nie podobało mi się wystające "coś" z portu USB, bo takie coś wróżyło rychły koniec portu. A tu Shanling UP wystartował od razu z pozycji - Kurde, podoba mnie się to maleństwo.
Są w świecie takie firmy np. Auralic czy HiFiMAN, co to za wszelką cenę chcą ukryć pochodzenie i wmówić całemu światu, że są z USA. A są też takie, którym nie przeszkadza, że są z CHRL. Ale wreszcie są też takie, jak Xiaomi czy Shanling, których już po nazwie nie da się źle ulokować. I te firmy nie muszą niczego udawać, maskować. Ich produkty są po prostu dobre, a kwestia nazewnictwa jest sprawą wtórną. Dajmy na to taki HM-901, ciężki i nieporęczny kloc, który udaje sprzęt ze stanów a jest tak toporny jakby miał służyć za wkład w marynarce kuloodpornej Mao. I żadne czarowanie rzeczywistości HFM nie wychodzi. Wszyscy wiedzą, że to chińczyk i basta. Z drugiej strony mamy Shanling. Jeśli ktoś nie widział ich produktów polecam obejrzeć. Nie ma wrażenia, że projektant toporem ciosał z dębu podkładowego pierwsze egzemplarze. Wręcz przeciwnie, wzornictwo jest pierwsza klasa. I z tej rodziny pochodzi właśnie mały UP. Urządzenie jest tak wielkie, że niektóre kabelki mają większe wtyki. A w środku XMOS i Sabre ES9018K2M+. No i wzmacniacz, ale jego nazwa nic mi nie mówi (MAX 97). I chociaż to nadal małe, relatywnie tanie urządzenie, nie ma w nim nic z taniości. Materiały z jakich została zrobiona obudowa są bardzo dobrej jakości, a taki np. Geek, jak go miałem w ręku to aż mnie od tego plastiku palce bolały. Widać z wiekiem, poza genialnym projektem zacząłem doceniać też opakowanie. Do komunikacji z użytkownikiem mamy na UPie jedną diodę. Schemat jest z tych mocno skomplikowanych, i to do tego stopnia, że poświecono mu kilka stron w grubaśnej jak słoń instrukcji. Mamy więc kolor czerwony jak urządzenie jest włączone, niebieski jak gra muzyka, brak koloru - urządzenie wyłączone. Ciężko to wszystko spamiętać, więc instrukcji nie wyrzucajcie.
Sama instalacja i uruchomienie urządzenia, to ściągnięcie sterowników ze strony producenta, instalacja i ... i to tyle. Urządzenie po prostu gra. Połączenie z telefonem jest równie skomplikowane. Po prostu podłączamy i gra (ja podłączałem do Huawei Mate 9 Pro i LeEco 3Pro). Na ogromny plus trzeba zaliczyć wszystkie możliwe kabelki w zestawie. Obydwa moje telefony są wyposażone w gniazdo USB-C i taki kabelek był między innymi w zestawie. Poza tym mamy jeszcze kabelek do USB-A, microUSB i Lightning, jakby kto chciał Japko poprawiać. Jedynie fakt, że bateria szybciej spada niż bez UPa, był dla mnie problematyczny. Bo dzięki małym rozmiarom z urządzenia korzysta się wygodnie niezależnie od warunków.

Samo urządzenie przeznaczone jest raczej do skutecznych słuchawek i doków, choćby ze względu na moc maksymalną (65mW@32Ohm), kompletnie nie szumi, nie dodaje od siebie żadnych niepożądanych dźwięków. Ja parowałem urządzenie z Meze 99, z LEA i B2M. Z Meze 99 urządzenie złapało świetną synergię, ograniczając ilościowo trochę dolne rejestry. Przy podłączeniu do komputera było wręcz idealnie, wszystkie pasma w idealnej proporcji, scena z bliskim pierwszym planem, ładnie rozrzucone w przestrzeni źródła pozorne, spora głośność maksymalna. Na szczególną uwagę zasługuje precyzja górnych rejestrów. I to właśnie góra jest najmocniejszą stroną Shanlinga. Nie dość, że ilościowo jest perfekcyjnie, to jeszcze szczegółowość dostarczanego sygnału powala. Lekkie docieplenie Meze 99 połączone z analityczną precyzją UPa zgrywa się świetnie. Przy podłączeniu do telefonu trochę brakuje głośności i dynamiki i tutaj wolałem słuchać bezpośrednio z dziurki, chociaż tel "telefoniczny"dźwięk brzmiał jakby był pozbawiony częstotliwości pośrednich (pomiędzy dołem a średnicą i pomiędzy średnicą a góra) a góra była trochę zbyt natarczywa. Całość jednak była bardziej dynamiczna i nie tak pastelowa.
Połączenie z B2M dało równie spektakularne efekty, bo znowu delikatnie wyeksponowany bas został ograniczony ilościowo, ale dzięki temu zyskał na fakturze i impakcie. Góra pełna niuansów i szczegółów nie męczy kompletnie, dzięki idealnemu zbalansowaniu z resztą pasm. Znowu jeśli miałbym się czepić, to tylko w połączeniu z telefonem trochę brakowało na maksymalnej głośności (ale słuchałem tylko z użyciem Tidal), dla mnie maksymalna głośność to właśnie idealny poziom, ale znam ludzi, którzy na pewno chcieli by głośniej. Ale DSD Dire Straits So Far Away brzmiało tak pięknie, że 3 razy w kółko słuchałem. Hi-haty brzmią w tym utworze zjawiskowo.
LEA podłączałem na końcu. Mając na uwadze jak świetnie zbalansował ocieploną tonalność Meze i B2m Shanling UP, bałem się, że na LEA będzie po prostu za chudo. I trochę tak jest. Znaczy dzięki przełącznikowi który podbija dolne rejestry brzmienie na LEA było perfekcyjne, ale bez tego podbicia było by deko za chudo. Poza tym w bezpośrednim porówaniu, LEA z UPem pokazują największą dyscyplinę w brzmieniu, dają najlepszy wgląd w nagranie i najwięcej powietrza/przestrzeni w brzmieniu. Ale jest jeden szczegół, którego brakuje mi w praktycznie każdym innym urządzeniu i będzie mi go brakowało jak już UPa mieć nie będę. A mianowicie góra. Bo jest ona fenomenalna i zjawiskowa. Dół jest ok, a nawet b.dobry. Średnica również, wszystko jest na miejscu, no może zauważalne jest delikatne odchudzenie (które się pięknie uzupełnia z ciepławymi słuchawkami), ale góra to jest po prostu mistrzostwo. Po podłączeniu do telefonu, tylko w LEA nie brakowało mi maksymalnej głośności. Muszę to jednak zrzucić chyba na karb współpracy z Tidal, bo dźwięki systemowe potrafiły mnie ogłuszyć.
Chciałbym jakoś tą recenzję mądrze podsumować. Ale nie potrafię, bo wiem, że nie kupię dla siebie Shanling UP. Ale nie dlatego, że mi się nie podoba, bo podoba mi się bardzo. Nie kupię go, bo nie potrafię zrezygnować z żadnego ze sprzętów z których korzystam. I to też nie wynika z jakiegoś mojego wielkiego przywiązania, tylko posiadany sprzęt służy mi głównie do odstawiania zabawy w recenzenta, a Shanling spowodował, że od tygodnia nie używałem nic innego. Up działa z telefonem, działa z komputerem, jest mały i poręczny, idealnie zgrywa się z moimi ulubionymi słuchawkami. I tylko zdecydować o zakupie nie potrafię. W pracy byłby idealny, ale tutaj używam Aune S16, w domu teoretycznie też byłby super, ale w domu mam NuForce DAC80 + FCL2 + SRM-xH i Staxy. I jedynie z telefonem bym z niego korzystał. A tu znowu używam głównie słuchawek na Bluetooth, a doków od wielkiego dzwonu, bo w pracy ciągle ktoś coś chce, a doki ciężko co chwilę z ucha wyrywać.Więc jeśli Was nie trapią problemy nadmiaru sprzętu, to Shanling Up może wiele z nich załatwić. Za jednym zakupem...

Sprzęt do recenzji otrzymałem od sklepu Audeos.pl - dziękuję serdecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz