poniedziałek, 26 marca 2018

Słuchawki dokanałowe Fidue A65

Po raz pierwszy w mojej dość długiej karierze dostałem do recenzji coś o czym nigdy nie słyszałem. Pewnie wynika to z faktu, że od jakiegoś czasu moje życie pędzi jak rollercoaster i nie mam czasu nawet na zastanowienie się co będę jadł na następny posiłek. Niemniej jednak, do recenzji trafiły słuchawki Fidue A65. Przez dłuższy czas używałem ich jako swoich jedynych słuchawek, ponieważ jak się dowiedziałem o delegacji, to nie miałem ze sobą żadnych innych słuchawek, a wyjazd był z musu i "teraz", skoro więc te były akurat były spięte z telefonem, to jakoś tak wyszło, że poznałem je bardzo dobrze. 


Słuchawki przychodzą w bardzo dużym, jak na zawartość, pudełku. Po otwarciu jest zaskoczenie, że tylko tyle towaru a tak dużo "niczego". Pewnie ma to związek z moimi ostatnimi zakupami i założeniem, że Chińczycy to naród praktyczny i powietrza pakować nie będą. Tutaj widać trafiło na mniej praktycznego "majfrenda" i zapakował to wszystko z rozmachem godnym najlepszych na rynku. Wewnątrz opakowania znajdziemy więc słuchawki, 4ry pary tipsów (w tym jedne bi-flange), woreczek na słuchawki i nic więcej. Oczekiwałem więcej, ale z drugiej strony, to produkt budżetowy. Chociaż w sumie, jak dostałem słuchawki, używałem ich jakiś czas i po tym zacząłem pisać recenzję, to wyceniałem je na jakieś 600-700 pln. Tak w ciemno, tylko na podstawie tego co sobą reprezentują. Także cena to jeden z dużych atutów tych słuchawek.
Fidue A65 zbudowane są z metalu, mają niewymienny kabelek, pojedynczy dynamiczny przetwornik. Niestety są tak zrobione, że choć nic na to nie wskazuje, lepiej się je aplikuje OTE niż tradycyjnie. Kabelek wygląda solidnie, ale do złudzenia przypomina ten w KZ ZST, a ten niestety zmarł mi po ok 6 miesiącach używania. Także, trzeba uważać. Pozostałe elementy słuchawek wyglądają dobrze, pilot jest z jednym przyciskiem i tutaj nie obawiałbym się awarii. Tipsy dołączone do zestawu są sztywne i dobrze uszczelniają kanał ucha. Nie wiem z czego to wynika, ale same słuchawki dają raczej przeciętną izolację i jeśli chcemy ich słuchać w hałasie to może się okazać, że będzie kłopot. Ja ich używałem w samolocie i o ile w A320 było spoko, tak już w turbośmigłowcach Lotu trzeba było dawać głośniej.
Sprzęt, trochę z konieczności sparowałem z xDuoo Nano D3 i rzadziej z Note8. Obydwa połączenia są super, chociaż po ostatnich upgrade'ach firmware Nano jest lekko bardziej super. Natomiast z takich krótkich prób wynika, że same słuchawki raczej problematyczne dla sprzętu nie są i praktycznie wszystko z czym je spiąłem dawało radę. Sam charakter brzmienia do złudzenia przypomina mi LEA. Słuchawki mają przy tym porównywalnie mały wow-factor, co w długi okresie czasu, w moim przypadku okazuje się zbawienne. Słuchawki, które mnie oczarowują od razu szybko mi się nudzą. Te naturalne, nie podkoloryzowane zostają ze mną na dłużej. I tak samo sprawa ma się z Fidue. Te słuchawki są tak do bólu poprawne, że nie myślisz o poszukiwaniu smaczków w nagraniach, że nie szuka się braków czy mocnych stron. Po prostu słucha się muzyki. Każde pasmo jest bardzo równe i jakościowo dobre. Scena poukładana jest bardziej niż poprawnie. Nie ma jakichś zaskakujących braków czy nadmiarów. Po prostu idealne słuchawki dla melomana. Słuchawki dla ludzi, którzy chcą posłuchać muzyki a nie sprzętu. I z równą przyjemnością słuchało mi się Popu jak i elektroniki.
Co mogę więc napisać na podsumowanie spotkania z tymi słuchawkami? Że nie wymagają obsługi, że po prostu grają, że dobrze sobie radzą w podróży (chociaż izolacja mogłaby być lepsza), że używane do rozmów telefonicznych sprawdzają się wyśmienicie. Ja sobie własną parę na pewno sprawię, bo i cena zachęca i same słuchawki w tej klasie cenowej to ewidentnie hit.
Słuchawki do testu przekazała firma Audioheaven.eu - Bardzo dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz