Znajomy nie dawno spytał mnie po co ja właściwie piszę te recenzje. Dla pieniędzy? No żart jakiś, bo koszty głównie przy tym procederze ponoszę. Dla chwały? No może troszkę. Ale tak naprawdę to dla ludzi. I dla siebie. Dla ludzi, bo łatwiej jedną recenzją odpowiedzieć na pytania. A dla siebie, bo dzięki temu mam motywację do szukania ciekawego sprzętu. Gdyby nie to "popisywanie" to pewnie już dawno zamknąłbym się w 4rech ścianach ze Staxami i tylko słuchał. Jako portable zostawiłbym sobie LEA i Pioneera nie mając ochoty szukać czegoś lepszego. A tak, co jakiś czas wpada mi łapy perełka. No bo jakże inaczej nazwać sprzęt za 800 pln, który od pierwszego wetknięcia w ucho, sprawia wrażenie, jakby był zrobiony pode mnie?
O samej firmie TFZ niewiele znalazłem. Ot kolejny producent z Chin z aspiracjami. Od polskiego dystrybutora dostałem do sprawdzenia cały przekrój oferowanych słuchawek, a wybór na początek padł na B2M, bo wyróżniają się opakowaniem. I tylko dlatego. Nie znałem cen, nie znałem technologii, o firmie nie słyszałem. Planowałem w międzyczasie popełnić jeszcze recenzję Ultimate Ears TripleFi 10, ale B2M spowodowały przesunięcie planów. I chociaż cena 800 pln za słuchawki dokanałowe od chińskiego producenta może wydawać się spora, to możecie mi wierzyć na słowo - warte są swojej ceny. A nawet sporo więcej. B2M to słuchawki dynamiczne, w metalowej obudowie, wykonane precyzyjnie i dokładnie. Jakość to generalna cecha produktów TFZ i w przypadku B2M ta jakość nie odstaje od flagowych produktów konkurencji. Mamy przetwornik dynamiczny z systemem podwójnej cewki, dzięki temu udało się zrobić naprawdę kompaktowy przetwornik, dający się zamknąć w obudowie charakterystycznej raczej dla konstrukcji armaturowych. Do tego dochodzi kabelek Oyaide, zaplatany z 8miu żył (do złudzenia przypominający ten z Pinnacle M1), wyposażony w gniazda MMCX (system Shure). I choć producent umożliwił nam wymianę kabla, to przyznać muszę, że chyba nic lepszego nie znajdziemy. Kabel jest bowiem idealnie giętki, nie plącze się w kieszeni, a jakość przewodów powoduje, że słuchawki grają pełnią możliwości. Na próbę podpiąłem kilka innych kabelków z mojej kolekcji i nigdzie nie było zmiany na plus.
Poza świetnym kabelkiem w zestawie ze słuchawkami dostajemy jeszcze 10 par tipsów (w tym jedne piankowe, prawdopodobnie Comply), reduktor na Jacka 6,5mm, reduktor do samolotu, gumowe zausznice i klips krawatowy. Całość spakowana w skórzane etui pozwalające zmieścić wewnątrz jeszcze odtwarzacz wielkości Pioneera, a dla chętnych pewnie i wzmacniacz przenośny. Tak sobie trochę myślę, że jakbym chciał wykonbinować czego tam brakuje, to przyszedł mi tylko do głowy "cyngwajs" z UE TripleFi, taki gruby ze znaczkiem samolotu, który podobno tłumi w samolocie hałas. Zestaw powala.
Trochę zaskakujące było dla mnie, że mając dostępną technologię armaturową, producenci nadal pchają się w dynamiki. Do tej pory miałem same zarzuty do takich słuchawek (oczywiście dokanałowych). Wysokie tony nigdy nie doganiały armaturowych konstrukcji, do tego wielgaśne (poza mikrodriverami), niewygodne, pyakjące przy wkładaniu w ucho, podlegające wygrzewaniu i wiele innych dziwnych cech. Tak naprawdę to jedyne dynamiki, które mi pasowały to GR07 od Vsonic. Ale one też po prawdzie mają swoje wady, chociaż głównie użytkowe. I tutaj wchodzi TFZ i model B2M. Słuchawki niby dynamiczne, a góra świetna, może delikatnie wycofana, ale bardzo szczegółowa, świetnie rozciągnięta. Początkowo zdawała mi się lekko matowa i głucha, ale wynikało to chyba z wyjątkowego niezgrania się góry z Pionierem. Słuchawki proporcjonalnie pogłośnione na Equalizerze w Pionierze (prosta linia od 32kHz gdzie mamy +5dB, do 32Hz gdzie mamy 0) spowodowała, że zamknąłem się ze słuchawkami na dłużej. A potem wziąłem je w delegację (zamiast LEA), a potem w kolejną. I za każdym razem razem zdzwiony byłem jak bardzo pasują mi słuchawki dynamiczne. Faktem jest jednak, że dynamiki są bardziej wybredne w kwestii góry niż armaturowe konstrukcje. Trochę to pewnie wynika ze współczynnika tłumienia, na który TFZ są wyjątkowo czułe. Dość powiedzieć, że z adapterem od ER4S słuchawki nie wymagają żadnych zabaw equalizerem :). Przynajmniej z Pionkiem. Mnie góra w tym wydaniu (lekko poprawiona EQ i adapterem) niczym nie odbiega od mojego wzorcowego ideału - Vision Ears Stage 2. I tu proszę, w dynamikach da się osiągnąć idealny efekt.
Ale, w Visionach problem jest dalej. Tzn o ile góra jest świetna a bas b. dobry, to średnica jest już lekko wycofana. B2M (jak i inne wysokie dynamiki) pokazują, że to ich najmocniejsza strona. Bo średnica to jest to co mnie do słuchania przykuwa. I chociaż nie wiem na czym polega ta najlepsza średnica, nie potrafię (jak się okazuje) jednoznacznie określić swoich oczekiwań, to w sumie na koniec i tak wiem co mi się podoba. I tak jak w przypadku wielu opisywanych przeze mnie słuchawek, recenzję piszę na chłodno, posiłkując się notatkami popełnionymi w czasie odsłuchów, raczej nie słuchając już recenzowanych słuchawek, tak w przypadku B2M, możecie mi wierzyć lub nie, ale ciągle mam je w uszach. Tak, przypominam, że w arsenale Fatso znajdują się: LEA, Vision Ears S2, 1964Ears V8, UE TripleFi, Etymotic ER4S, Etymotic HF3, Vsonic GR07, KZ ZST. A ostatnio to właśnie B2M wygrywają. Możliwe, że to właśnie zasługa zbliżenia do ideału. Ja nigdy nie byłem specjalnie wrażliwy na sceniczność słuchawek. To znaczy oczywiście "słyszę", ale problemy natury scenicznej nie powodują u mnie dyskomfortu. To samo dotyczy holografii czy pozycjonowania. Za to balans tonalny i stereofonia to jest w moim przekonaniu konieczność. I o ile LEA czy inne multiarmatury wręcz miażdżą konkurencję w kwestii holografii, a już konkurencja dynamikowa jest kompletnie bez szans, to holografia w B2M jest "wystarczająca". Znaczy jest zaskakująco dobra jak na dynamiki i większą część IEMowej braci, ale nie tak dobra jak w LEA. Mimo to muszę szczerze napisać, że holografia potrzebna mi jest w 90% tylko w czasie odsłuchów testowych i później nie zwracam na nią specjalnej uwagi, zajmując się innymi aspektami. Dlatego też, rzadko słucham tylko dla radości poczucia świetnej holografii czy pozycjonowania. Bliska scena czy scena daleka, to dla mnie 3rzedąwe cechy. Więc bardzo szerokie (podobne do ER4S) granie B2M jest dla mnie zaletą (spora głębia fajna jest dla mnie na chwilę, później się męczę). Co więcej, za każdym razem słuchawki w których doceniałem wrażenie dużej głębi w nagraniu, ale kosztem szerokości, szybko mnie nudziły. B2M świetnie odtwarzają przestrzenne nagrania (lasy, strumyk w górach, ptaki i inne "efekciarstwo"), takie które mają tworzyć wrażenie ogromnej przestrzeni, jednak w nagraniach czuć ich monitorowe podejście, i efekty stereofoniczne wchodzą na pierwszy plan, gubiąc gdzieś tą głośnikową głębię. I pewnie nie każdy to polubi (ludzie słuchający głównie na kolumnach szukają głębi), mnie się to jednak strasznie podoba.
Wróćmy jednak do średnicy i basu. Bo dla mnie właśnie z balansu tonalnego wynika naturalność brzmienia
zestawu. A w B2M balans tonalny jest blisko temu co słyszę bez słuchawek. Głosy są naturalne, pełne barwy i głębi (tej tonalnej rzecz jasna), brak jakichkolwiek zniekształceń czy nosowości. Czasami zdarza się (nawet w tych lepszych) słuchawkach, że wokal jakby nie pasował do reszty, jest wyższy lub niższy o ćwierć tonu. W TFZ nie miałem takiego wrażenia w żadnym z testowych nagrań. Dość często jest też tak, że jak dobrze grają instrumenty to już wokal kuleje, albo odwrotnie. Czasem słuchawki odpowiednie do elektroniki są słabe w akustyce. B2M w każdej z tych kategorii są minimum bardzo dobre. Do tego genialnie reagują na EQ, pozwalając praktycznie bezkarnie modyfikować ilości poszczególnych pasm, nie dodając żadnych rezonansów, tak typowych w przypadku podbijania częstotliwości. Świetnie się na nich słucha zarówno klasyki, rocka progresywnego z lat 60-70 (ubogiego w bas), muzyki folk, czy elektroniki. Bas jest głęboki i sprężysty, ale równocześnie dość twardy i stanowczy. Oczywiście bez modyfikacji góry jest go również stanowczo za dużo (Pioneer), a w połączeniu z FCL II dużo za dużo, wszystkie te wrażenia giną jednak po wpięciu w tor odpowiedniej rezystancji. A w torze stacjonarnym B2M okazały się prawdziwie spektakularne. Jakby dodatkowe ilości prądu, jakie jest w stanie dostarczyć wzmacniacz, pompowały w membrany jakieś nowe życie. Muzyka robi się po prostu jakby "bardziej kolorowa".
Osobny akapit chciałbym poświęci na współpracę B2M ze wzmacniaczem hybrydowym jakim jest Little Bear B1, po modyfikacjach Crystal Audio. Dwa słowa - Mój Boże! Już wpięte bez adaptera pokazują, że lampa to jest to co lubią. Bez adaptera jest wyraźny szum, a w słuchawkach czuć też dotknięcie obudowy czy ruch potencjometru. Za to z Adapterem, jest świetna, lampowa, lekko posłodzona barwa, w której nie brakuje szczegółów, powietrza ani stereofonii. To są słuchawki do torów lampowych, to pewne. Wrażenie naturalności i analogowości dźwięku jest namacalne. Serio, słuchanie symfonicznej muzyki do doznanie w stylu koncertu ekskluzywnego. Nawet elektronika zyskuje organiczności i takiego naturalnego, ludzkiego pierwiastka.
Na koniec chciałbym napisać jeszcze, że słuchawki są bardzo wygodne. Wprawdzie tulejka mogłaby być delikatnie dłuższa, żeby lepiej się w uchu trzymały, ale może właśnie przez to po całym dniu słuchania uszy mnie nie bolą, nie mam odczucia dyskomfortu, braku wentylacji wnętrza ucha czy bólu małżowiny. Słuchawki nie mają też jakiegoś przesadnego tłumienia. Ot jak gra muzyka to odcinają, ale nie na tyle, żeby wpaść pod pociąg czy pod tramwaj. Nawet żona nie musiała mi 2 razy powtarzać, że jest obiad, a jak słucham w LEA to już nawet mówić nie próbuje tylko od razu mnie w papę wali ścierą. Także, tego - dla zębów też są B2M zdrowsze.
Słuchawki do testów dostałem od firmy audioheaven.eu, za co serdecznie dziękuję.
Ps. Nie wiem jak wy, ale ja już swoich B2M nie oddam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz