środa, 25 września 2013

Audeze LCD2 rev.2 Bamboo



Tak, tak, dzisiaj bez zmyślnego tytułu. Audeze to producent słuchawek. Słuchawek planarnych. Nie jest to firma z wieloletnią tradycją, w świecie audio jest raczej nowicjuszem, ale pomimo krótkiego stażu, zalicza się do grona uznanych producentów. Model LCD2 miał swoją premierę w maju 2010r. i od tego czasu zebrał pokaźną rzeszę miłośników. Głównym konkurentem Audeze jest HiFiMan, a głównym konkurentem modelu LCD2 są HE-5x. Od około roku czytam na temat LCD2 same dobre opinie, nierzadko pisane przez specjalistów. I mnie w końcu udało się na nich położyć łapę.




Słuchawki odebrałem we wrocławskim oddziale MP3Store.pl, a kol. Kurop, który mi je przekazywał, skwitował operację krótkim - masz kuferek przeciwatomowy. 




Słuchawki rzeczywiście przychodzą opakowane pancernie. Po otwarciu jest pierwszy zgrzyt - kabel, a raczej taśma do słuchawek, sprawia wrażenie taniości. Niestety nie pamiętam, jaki kabel miały LCD2 kolegi, które kiedyś miałem okazję pomacać na spotkaniu odsłuchowym. Drugi zgrzyt, nie jest wynikiem błędu Audeze. Mianowicie, słuchawki które otrzymałem, wcześniej przebywały u kogoś innego na odsłuchach. Ten ktoś był niewątpliwym miłośnikiem wody kolońskiej, ponieważ pady przesiąknięte są "zapachem" wody typu Brutal (choć może to jakiś drogi perfum - nie wnikam). Spowodowało to u mnie niestety odruch cofki. Kilkukrotne przetarcie padów wcale nie poprawiło sytuacji, więc niejako z obowiązku zabrałem się za te testy. Po każdej sesji odsłuchowej musiałem iść myć głowę, bo żona nie chciała się do mnie przytulić, a zapach unosił się w powietrzu jeszcze dobrych kilka godzin. 



Konstrukcyjnie LCD2 na pierwszy rzut oka przekonują, sprawiają wrażenie solidnych i dobrze zaprojektowanych. Jednak po bliższych oględzinach, wrażenie solidności znika. Za to pojawia się strach, czy dożyją do końca testów. Mój strach spowodowany był dwoma elementami. 



Pierwszy to mocowanie słuchawki do pałąka, zrobiony kawałka blachy. 




Drugi to ogranicznik odchylenia słuchawki. Blokada metalowa opiera się tam o drewniany fragment słuchawki. Pewnie gdyby to był mój egzemplarz, od razu usunął bym ten zadzior, żeby tylko nie niszczyć słuchawek. Nie rozumiem w ogóle po co on tam jest, W HiFiManach nie ma takiego cudu i nic się nie dzieje. 



Kolejna sprawa to pady. Producent podaje że są one zrobione z prawdziwej owczej skóry. I wszystko pięknie, są miłe w dotyku, dosyć miękkie, ucho mieści się w nich bez problemu. Jednak spory docisk jaki nam zapewnia pałąk w połączeniu z tak wyprofilowanymi padami, powoduje, że przy mojej budowie czaszki, słuchawki miałem albo za daleko przesunięte do tyłu, albo za mocno z przodu, za to zawsze wyginały mi okulary, przesuwając je na nosie przy najmniejszym ruchu głowy. Jednym słowem, cierpiałem mając je na głowie.




Jednak najlepszą cechą słuchawek Audeze LCD2, wymienianą obok wygody i wyglądu, jest sam dźwięk. Napalony jak pustelnik na baby, zabrałem się do słuchania. Jako punkt odniesienie wykorzystałem swoje HiFimany HE-5LE. I tutaj malutka dygresja. Producent pisze "Very easy to drive with amplifiers." To prawda... Użyłem 2ch torów słuchawkowych. Pierwszy składał się z Fat Cube Linear połączonego z DAC mojej konstrukcji zasilanego przez odtwarzacz CD Denon DCD920. Drugi tor to po prostu iriver Astell & Kern AK120. Po podłączeniu do FCL i przesłuchaniu testowego zestawu utworów miałem mieszane uczucia (wiecie, to takie uczucie, jakie towarzyszy Ci, kiedy twoja żona ucieka z facetem który wisi Ci sporo siana).



Tony niskie.
 Słuchawki rzeczywiście kulturę niskich częstotliwości mają na najwyższym poziomie. Jeśli miałbym ocenić fakturę, ilość i szybkość to dałbym 9/10. Porównując, HiFiMany dostały by ode mnie 8/10, ponieważ ilościowo basu jest mniej. 

Tony średnie.
 Średnie są już dużo słabszym pasmem. Są wycofane względem niskich. Wokale są nieciekawe, chociaż nie męczą. Grają na "jedno kopyto". Ocena w tym wypadku to 7/10, HiFimany 9/10, Fostex T50RP 10/10.

Tony wysokie.
 Niestety wysokich nie stwierdzono. Zupełnie jakby ktoś uznał, że nie są potrzebne. Powstaje przez to zupełnie niepotrzebne wrażenie zamulenia i braku czegoś. Tutaj 4/10, HiFimany 8/10 a Fostex 6/10.

Scena i prezentacja.
 I jeśli przy wysokich wydawać się mogło, że już gorzej być nie może, to tutaj wg. mnie jest katastrofa. Słuchawki w niektórych utworach dają wrażenie słuchania przez rurę, w innych grają całkowicie z głowy. Scena na boki nie istnieje, a i głębia jest słabiutka. Najlepiej poradził sobie z nimi AK120, gdzie kompletnego dramatu nie było, ale do dobrze było naprawdę daleko. Sprawdzałem to wielokrotnie, dawałem posłuchać kolegom, którzy tak jak ja, chcieli poznać legendę (Pozdrawiam Kubę i Marcina). I albo to była zbiorowa halucynacja, albo, to rzeczywiście tak gra. Sprawy nie poprawiają nawet pady, których zadaniem jest ustawienie przetworników przed uchem lekko pod kątem. Tutaj 3/10, HiFiman 8/10, Fostex 6/10.


 Słuchałem słuchawek bite 4ry dni. Nie używałem nic innego, tylko, żeby dobrze odrobić pracę domową. I niestety, mam wrażenie, że piszący peany na temat tych słuchawek recenzenci padli ofiarami wpływu ceny na odbiór sprzętu. Za każdym razem, kiedy już mi się zaczynało podobać, i dochodziłem do wniosku, że jednak się myliłem, zakładałem HiFiMany, Denony, czy nawet Etymotici i odczuwałem ulgę. Czułem się jakby mi ktoś zdjął ciężar z mostka i wreszcie mogę oddychać. Czasami wrażenie włączenia światła i ukazania szczegółów i niuansów. Od razu napiszę, że nie są to złe słuchawki, ale straszliwy hype i zachwyty tylko im szkodzą. Oczekiwałem nie wiadomo czego. A dostałem słuchawki. Tylko niestety bardzo drogie. Na sam koniec od razu zbiję argument trudności w wysterowaniu. Nie są to wymagające słuchawki. Paradoksalnie, im słabszy grajek, tym dźwięk był bardziej strawny, zupełnie jakby sluchawki nie radziły sobie ze zbyt dobrym sygnałem.


Za wypożyczenie słuchawek dziękuję mp3store.pl.

poniedziałek, 16 września 2013

Rozważania (nie)filozoficzne - Astell & Kern AKR01 - słuchawki dokanałowe.


Niedawno otrzymałem od wrocławskiego oddziału MP3Store, do przetestowania słuchawki Astell & Kern AKR01. I jak sobie ich słuchałem, to naszły mnie filozoficzno-egzystencjonalne rozważania. Coś w stylu, że człowiek całe życie się uczy i głupi umiera. Parafrazując to na moje "audiofilskie" poszukiwania - ciągle czegoś szukam, a i tak przed śmiercią będę to miał dopiero na wyciągnięcie ręki.



I tak siedząc ( a może leżąc, już nie pamiętam), przyszło mi do głowy, że warto by się zastanowić, co to takiego są te idealne słuchawki. Bo to, że każdy z nas ich poszukuje, to żadne odkrycie. I ja, całkiem niedawno znalazłem swoje idealne słuchawki. A dokładniej, to znalazłem swoje idealne tory słuchawkowe. Bo słuchawki, choćby i najidealniejsze na świecie, w oderwaniu od ich idealnej synergii nie wykażą się niczym specjalnym. I tak moim idealnym torem domowym jest FatCubeLinear spięty z DACiem oparty o Sabre ES9018 wyposażonym w 2 opampy LME 47910 i 2 opampy LME 47920. To wszystko zasila słuchawki HiFiman HE-5LE. Cały zestaw gra tak dobrze, że ciężko się od niego oderwać. Miałem oczywiście chwile zwątpienia, i próbowałem nawet wystawić słuchawki do sprzedaży. Ale to już historia.

Moim kolejnym idealnym torem, jest tym razem tor portable - iPod Classic 6Gen i słuchawki Etymotic ER4S. Zestaw o tak wyważonym i dojrzałym brzmieniu, że słuchając go mam wrażenie, że to mocno rozbudowany tor stacjonarny. Oczywiście, abym miał takie brzmienie, jakie lubię, musiałem użyć RockBoxa i fenomenalnego wręcz Equalizera. Efekt końcowy jednak jest wart tej zabawy. Od pewnego czasu użytkuję również irivera AK120. Urządzenie świetne, jednak nie znalazłem dla niego słuchawek idealnych. Ze wszystkim co do niego podłączyłem gra bardzo dobrze, jest wszystko co trzeba. Brakuje mi jednak tej wisienki na torcie, tego błysku. I tak w spokoju szukałem sobie do niego słuchawek. Do czasu, aż nie kupiłem Denonów AH-D7100. Od tego czasu mam już 3 zestawy, których praktycznie nie rozpinam. Ale tylko jeden z nich jest w pełni mobilny (w Denonach, w Tesco, nie dość, że ściągam na siebie wzrok, to i pewnie kilka niewybrednych komentarzy też poleciało). Umówmy się jednak, że dyskowy iPod (jakoś z kart CF chwilowo się wyleczyłem), nie jest urządzeniem niewrażliwym na wibracje (bieganie, czy nawet chodzenie z nim w kieszeni, może spowodować uszkodzenie dysku). Co powoduje, że do AK120 podpinam czasami, nieoptymalnie z nim brzmiące słuchawki. Także, z przymusu AK120 został moim grajkiem do słuchania w pracy czy w hotelu. iPoda używam praktycznie tylko w domu, i tylko zamiennie z zestawem stacjonarnym. Ostatni dyskowiec nie przeżył niestety podróży samolotem, a dokładniej zabaw na lotnisku...



I tak po tym trochę przydługim wynurzeniu dochodzimy do sedna. A mianowicie do słuchawek AKR01. Są one produktem japońskiej firmy Final Audio Design. Już to powoduje, że spoglądam na nie z zainteresowaniem. Wszak FAD to jedna z niewielu firm, która w słuchawkach dokanałowych wykorzystuje własne produkcji przetworniki pojedyncze. AKR01 to słuchawki do złudzenia przypominające serię Heaven, na którą swojego czasu byłem mocno napalony. I tak jak seria Heaven AKR01 posiadają pojedynczy, robiony na miarę, przetwornik armaturowy. Dzięki temu sposób aplikacji słuchawki jest do złudzenia podobny do Etymoticów. Po moich doświadczeniach z Etymotic, wiem, że nie ilość przetworników świadczy o jakości, więc kolejna zaleta. FAD zdecydował się jednak na tulejkę T400, co, przynajmniej dla mnie, powoduje konieczność poszukiwania idealnych tipsów (te z zestawu nie nadają się do niczego). Słuchawki zapakowane są w eleganckie pudełko z logo Astell & Kern, które wymiarami sugeruje, że AK100/AK120 mogłoby się zmieścić do środka. I rzeczywiście, po wyjęciu pianki da się na "wcisk" umieścić w środku DAP'a, jednak używać się go ze środka nie da. Opakowanie od słuchawek może więc służyć jedynie za ochronkę w transporcie. Ciekawie rozwiązany jest kabel którym słuchawki złączone są z odtwarzaczem. Jest to wprawdzie makaron, którego osobiście bardzo nie lubię, nie jest on jednak typowy. Mianowicie, są to dwa kable złączone szerszą powierzchnią, rozpinające się dopiero przy splitterze. Fajnie to wygląda i powoduje większą sztywność kabla od splittera do wtyczki. Dzięki temu pewnie zwiększa się również trwałość. Ale i efekt mikrofonowy jest zdecydowanie mniejszy niż w podobnych konstrukcjach.



Wygoda użytkowania jest podobna jak w przypadku Etymoticów. Słuchawki aplikujemy dość głęboko, nie mają one na szczęście żadnych ostrych czy chropowatych krawędzi, które mogłyby drażnić ucho. Dlatego też, wygodę należy ocenić wysoko. W czasie testów nie otrzymałem niestety zamówionych wcześniej tipsów typu Triflange, nie mogę więc jednoznacznie ocenić tłumienia. Wydaje mi się, że przy zastosowaniu właściwych wkładek, izolacja może być na poziomie Etymoticów.



A jak one grają ? Grają super. Z AK120 zgrywają się naprawdę dobrze. Nie są ani tak jasne, ani tak szczegółowe jak Ety ER4S, mają jednak zdecydowanie lepsze niskie rejestry. Bas jest dosyć nietypowy jak na armatury. Z jednej strony jest bardzo szybki i precyzyjny, z drugiej wybrzmiewa dłużej i jest pełniejszy w fakturze. Daje wrażenie obcowania ze słuchawkami dynamicznymi. Średnica do złudzenia podobna do Etymoticów, za to góra jest mocno cofnięta. Znowu dość nietypowe jak na armatury raczej ciemne. Czuć wyraźny dołek na sybilantach. Nie można im przy tym zarzucić braku szczegółowości. Oj nie, dźwięk wypełniony jest niuansami, które jednak nie są nachalne, a stoją jakby z boku, dając słuchaczowi wybór, czy skupiać się ma na nich, czy całościowym odbiorze przekazu. A sam przekaz jest bardzo przestrzenny, nie ma wrażenia ograniczenia z żadnej ze stron. Umiejscowienie instrumentów w przestrzeni, czy w ogóle holografia jest super. Z urządzeniem tak szczegółowym jakim jest AK120 zgrywają się super, tworząc naprawdę bardzo zgrany duet. Na czym polega to zgranie ? Ano w moim mniemaniu, idealny zestaw, to taki, na którym nie ma kiepsko brzmiącej muzyki. W realizacjach genialnych spisuje się równie dobrze, jak w realizacjach skopanych. Daje przyjemność ze słuchania jednych i drugich, nie pokazując z chirurgiczną precyzją błędów realizatora. Po prostu pozwala cieszyć się muzyką. Oczywiście w przypadku materiału realizowanego na najwyższym poziomie, ukazuje on kunszt i precyzję, daje dostęp do szczegółów i smaczków dla gorszych zestawów niedostępnych. I właśnie taki jest ten zestaw. Aż się nie chce przestać słuchać. 


A cena ? Planowana cena w Polsce ma oscylować w okolicach 800 pln. W sklepie iriver jest to 199$ + przesyłka (około 249$ total) + ewentualny VAT i podatek. Czyli w sumie porównywalna z ceną Etymoticów ER4. Naprawdę dobry deal. Właściwie to zastanawiam się, czy pomimo braku idealnych tipsów (jeszcze), nie zaryzykować i nie kupić sobie tych słuchawek. W końcu może być już tylko lepiej.

ps. Kusi mnie, oj strasznie mnie kusi...Głównie, przez doskonałą współpracę z AK120. Ale też dlatego, że to świetny produkt. 

poniedziałek, 9 września 2013

FIIO X3 - czyli jak Sauron zaczął budować audio.

"Jeden, by wszystkimi rządzić, jeden, by wszystkie odnaleźć,
Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać."


Jak widać po temacie, dzisiaj na tapecie najbardziej wyczekiwane dziecko chińskiego producenta sprzętu Audio - FIIO X3. Niestety, miałem recenzować sprzęt jeszcze w lipcu, ale z powodu obsuwy w dostawie, grajek wylądował u mnie we wrześniu. A skąd tutaj nawiązanie do pierścieni ? Ano FIIO konsekwentnie "ulepsza" swoje produkty, wydając kolejne, zmieniając maksymalnie kilka cech. Tym razem do brzmienia FIIO dodano ekran kolorowy i obsługę plików, co spowodowało, że powstał grajek. I grajek ten, wzorem Jedynego Pierścienia, góruje nad całym spektrum produktów FIIO. Bo jest produktem kompletnym (?)



FIIO X3, wzorem swoich poprzedników, przychodzi do nas w biało-czerwonym pudełeczku, zawiera wszystkie niezbędne kabelki, instrukcje oraz futerał silikonowy i folie zabezpieczające ekran. Mnie najbardziej zaciekawiło gniazdo Coaxialne, i to z nim wiązałem największe nadzieje. W końcu ani moc urządzenia (sprzedawanego z FIIO E12 w niektórych sklepach), ani legendarne brzmienie FIIO, nie były w stanie zrobić na mnie wrażenia. Ale po kolei. 


1. Legendarne brzmienie FIIO

Do X3 podłączałem Etymotic ER4S, Denon AH-D7100, HiFiMan He-5LE. Jako punkt odniesienia wziąłem "niewiele" droższy AK120. Niestety z czasów kiedy posiadałem E07K czy E09K pozostały mi już tylko mgliste wspomnienia, więc nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, że jest to powielenie filozofii brzmienia poprzedników. Faktem jest jednak, że jak E07K(E17) odbierałem jako dość jasne, ale ciepłe wzmacniacze, tak X3 jest dla mnie raczej ciemnym grajkiem i wymaga jasno brzmiących słuchawek. Z Denonami było dziwnie, zbyt muliście i nieprzyjemnie. Bas zalewał dosłownie wszystko. A naturalna precyzja tych nauszników została schowana. Jednak co za dużo to niezdrowo, i pomimo sporej mocy, X3 nie był w stanie prawidłowo napędzić tych słuchawek. Sytuacja jednak diametralnie się zmieniła w przypadku Etymoticów. Tutaj połączenie było bardzo dobre, żeby nie powiedzieć genialne. Precyzja wysokich tonów nigdzie nie uciekła, za to pojawił się nisko schodzący bas. Pozostałe pasma się nie schowały. wszystko jest tam gdzie być powinno. Prezentacja typowa dla Etymoticów. Dzwięk lekko z przodu, z wyraźnym podziałem na plany, nie brakuje mu ani głębokości ani szerokości. Tina Turner zabrzmiała zjawiskowo. W efekcie tego połączenia, na jakiś czas odstawiłem swojego Kałacha, a po powrocie wydało mi się to wszystko jakieś nudne i bezbarwne. W przypadku HiFimanów nie było zaskoczenia - X3 sobie po prostu nie poradził. Dźwięk był matowy i pozbawiony szczegółów.


2. Moc, pałer i związane z tym rozterki.

FIIO w X3 zastosowało AD839, opamp o bardzo dobrej wydajności. Dzięki temu mamy naprawdę głośne urządzenie. Oczywiście coś kosztem czegoś. I pojawiły się braki w jakości. Jednak niskie zasilanie kości (+5/-5V) odbiło się również na mocy. HiFimany to jednak zbyt trudny przeciwnik dla małego FIIO. Tutaj rozwiązanie zastosowane w AK120 sprawdza się lepiej. Słuchawki nie są idealnie napędzone, ale nie mają problemów z zagraniem. Zastanowiło mnie również reklamowanie przez FIIO zestawu X3 + E12. Przecież skoro X3 ma taki zapas mocy, to na grzyba w zestawie E12 ? Niestety na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć. Nie zauważyłem potrzeby podpinania wzmacniacza portable do X3. Za to już takie iBasso D10, z opcją podłączenia przez Coaxial, wydał mi się naprawdę super pomysłem. Wracając jednak do sedna - FIIO X3 ma tyle mocy ile trzeba, przy użyciu Takstar TS671 możnaby używać tego zestawu jako biurkowych glośników, lub zestawu dyskotekowego dla bosych. Gra naprawdę głośno, wyraźnie, dając całkiem przyjemny bas. No i najważniejsze - Clipping się nie pojawił, niezależnie od podłączonych przeze mnie słuchawek. Urządzenie rzeczywiście dobrze wysterowane.



3. Mobilny transport, czyli SPDiF/COAX

I to dla mnie najciekawsza cecha tego "malucha". Niestety mój AK120 wyposażony jest nie wiedzieć czemu w TOSlink, i żeby wycisnąć z tego mały jitter musiałem posiłkować się polerowanymi kablami (znaczy gniazda kabla są specjalnie docierane, żeby nie było zakłóceń sygnału optycznego). A w FIIO od razu mieli super pomysł i zastosowali gniazdo, które załatwiło problemy od ręki. A jak to działa ? Ano tak jak ma działać. Podłączamy do DAC i gra. Znaczy jest super. Jedyna wada to mikra pojemność pamięci X3. Na szczęście mamy obsługę kart MicroSD. Mnie udało się skutecznie uruchomić maksymalnie 32GB kartę.
W tej kategorii X3 bije na głowę wszystko z czym miałem do czynienia do tej pory. Mamy kieszonkowy transport z SPDiF, do tego odtwarzający dosłownie wszystko. REWELACJA !!



4. Obługa

FIIO zastosowało dziwny, lekko postrzelony system guzików, zamiast sprawdzonego i dobrego krzyżyka. Oczywiście idzie się do tego przyzwyczaić, ale później przyzwyczajamy się do innych grajków, więc takie trochę na siłę, dezajnerskie podejście. Jednak już sama praca przycisków, interface'u, czy suwaczków (hold), jest super precyzyjna. Po raz pierwszy trafił mi się grajek, który obsługiwany przez silikonowy futerał był równie skuteczny jak bez niego. W ogóle, nie potrafię się zgodzić z opiniami, że futerał z silikonu jest do bani. Jest po prostu z silikonu. Za to po prostu doskonale robi to za co odpowiada. Zabezpiecza Fiołka przed kontuzjami. 
Troszkę rozczarował mnie czas pracy na baterii. W czasie testu wyszło mi maksymalnie 10h, ale przy zwyczajnej zabawie, częstej zmianie piosenek, głośności i kart, urządzenie domagało się pożywienia po niewiele ponad 8 godzinach. Trochę mało. Na szczęście daje się ładować z mobilnych ładowarek, co trochę ratuje sytuacje.



Podsumowując, najnowszy produkt FIIO w żadnym wypadku nie rozczarowuje. Jest właściwie tym jedynym pierścieniem, spinającym wszystkie funkcjonalności innych produktów chińskiego Saurona audio. W żadnym elemencie X3 nie jest złe. Jest niestety jednak kompromisowe - kosztem wysokiej mocy, mamy ograniczone życie na baterii, to z kolei powoduje wielkość urządzenia, a cena końcowa odpowiada za użyte podzespoły (ekran nie jest najwyższych lotów). Mimo wszystko urządzenie warte jest swojej ceny, a biorąc pod uwagę, że praktycznie nie ma konkurencji w swojej kategorii cenowej, jest na pewno super propozycją. Ważne jednak, żeby przed decyzją o zakupie, posłuchać sobie czy z posiadanymi słuchawkami się zgra.

Pozdrawiam


Sprzęt do testów udostępnił mp3store.pl. Zdjęcia zaczerpnięto ze strony producenta.