poniedziałek, 21 października 2013

Kabelek, duperelek



Siakoś tak się składa, że kable w świecie audio, to najwdzięczniejszy temat dla kabareciarza. Tym razem zaczęło się całkiem niewinnie. Podłączyłem swojego kałacha, przez długi jak jelito cienkie kabelek USB i usłyszałem w słuchawkach smażenie rodem z patelni lub dobrego winyla. Zastanawiające było, że smażenie dało się słyszeć tylko przy podłączeniu do jednego wzmacniacza, w dodatku z lampkami. Ani w słuchawkach podpiętych do Kałacha bezpośrednio, ani we wzmacniaczu tranzystorowym, nic takiego sie nie działo. Cóż więc się stało ? Rozwiązanie jak się później okazało było banalne, ale, ciekawy ilu ludzi, słysząc podobne, radosne ćwierkanie kabli, poleciało do sklepu swoim Jagularem, tylko po to, żeby zanabyć ultraczysty, megafiltrujący kabel usb, dedykowany srogim systemom audio. 




Znalazłem - kabel "znanej" i "lubianej" firmy Wireworld. Cena bagatela 2399 za odcinek o dł. 1m ( za 5m jest już 5599 biletów Narodowego Banku...). Zmiotło mnie. Pisząc to narażam się na odizolowanie od możliwości przetestowania HiFiman HM-901. Ale co zrobić, tekst się sam nie napisze. Wróćmy więc do naszego kabla. Daję sobię rękę uciąć, że od dobrze zrobionego kabla USB nie różni go kompletnie nic. A już na pewno nie odróżni tego ani komputer ani urządzenie. Za to użytkownik, taki jak ja, po wydaniu 2,5 tyś papierów na kable, który ma wyłączyć smażenie w słuchawkach, a który z wiadomych powodów (mnie wiadomych, Wam zaraz), nie byłby w stanie tego zrobić, no co on ma biedak zrobić ? Bo jeśli skoro genialny kabel nie powoduje odfiltrowania syfu z zasilania, to co to zapewni ? Ha, poszedłem dalej, zapytałem, dlaczego jak podłączyłem (blefowałem, nie kupiłem tego kabla), taki super drogi kabel do "systemu" To nie dość, że smażenie nie ustało, to się jeszcze wzmogło (to akurat fakt - im lepszy kabel podpinam - lepszy for audio rzecz jasna - tym większe smażenie) Miły pan, ze sklepu obok mojej pracy wyjaśnił mi, że zadaniem takiego kabla nie jest wcale usunięcie syfu z sygnału, o nie, ten kabel ma za zadanie zebrać wszystko i dostarczyć do odbiornika, dlatego jest taki drogi i wspaniały. Zapomniał dodać, że rekomenduje się "system" zasilać z baterii, a używać go 1km od najbliższego źródła prądu. 



Jak widać na powyższej rycinie, kabel jest zbudowany porządnie, ma zasilanie oddzielone od sygnału, dodatkowo zastosowano ekrany, co powinno jednak wyeliminować smażenie. Co w sytuacji, kiedy niepotrzebne dzwięki pojawiają się tylko jeśli podepniemy źródło do USB w komputerze? Co jeśli zasilacz impulsowy za 15 plnów nie powoduje najmniejszego problemu ? Zagadka na miarę zabójstwa Kennedy'ego. 

U mnie problemem tak naprawdę są lampy, zbierające każdy szum elektroniczny z powietrza. Słychać w lampie po prostu zmiany pola elektromagnetycznego, i nie ma znaczenia czy podepnę Kałacha, czy pendrive, jeśli używam kabla z przedłużaczem, to mam kawałek kabla, który jest odsłonięty i nie po prostu oddaje do "atmosfery" cały sygnał. Na razie problem pozostawiam nie rozwiązany, ponieważ, akurat te lampki grają mi najlepiej. A przy tym kosztują najmniej.

niedziela, 20 października 2013

Kupiłem sobie gówno, znaczy Schiit Lyr na pokładzie.



Hejo, jakiś czas cisza nastąpiła na blogu, a wszystko za sprawą portalu dobreaudio.pl, dla którego mam przyjemność pisać testy. No a skoro piszę tam, to tutaj cisza cicha..Znaczy nie cicha noc, bo jednak ciągle coś się dzieje. Jakoś tak zaprzestałem ostatnio obśmiewania voodoo i zabrałem się za samo audio, co niestety lekko mnie martwi, bo nie dość, że lubię być sarkastyczny, to zdecydowanie lubię się naśmiewać z cudzych prób zrobienia z narodu debili. 

No, ale my tu gadu-gadu, a lampki się grzeją, jak to mawiali rosyjscy inżynierowie budujący szklarnie. Jakiś czas temu pisałem test (?) wzmacniacza Schiit LYR, super hybrydy lampowo-tranzystorowej o mocy 6W na kanał. Jako, że jeden z kolegów z forum zapragnął mi go sprzedać, jestem w stanie uzupełnić poprzedni test o kilka ciekawostek. 




1. Ciekawostka - wzmacniacz jest bardzo cichy, tak naprawdę nie szumi ani nie brumi, no chyba, że zastosujemy manewr wykręcający gałę maksymalnie w prawo. Wtedy coś się pojawia. Wzmacniacz szumi dokładnie tak jak szumi lampa (lub wierzba, jak kto woli). Na razie udało mi się sprawdzić 4ry lampki: Amperex 6DJ8, Tesla ECC88 Gold Pin, wspominane w teście poprzednim General Electric no i Sowieckie lampki, prosto z czołgu, Svietlana 6N1P-EW (6H1N-EB - jak to czytają nie znający cyrylicy). Od razu napiszę - Sowieci górą. Lampy za 10pln za szt. wykosiły konkurencję. Nie dość, że szum znikomy, to dzwiękowo cała reszta daaaaleeeeekoooooooo. Zamówiłem sobie póki co, kolejne 4ry pary lampek, w tym 2x 6N1P (w wersji podstawowej i wojskowej). Jak dojadą będziemy testować :). Lampy dokładane w standardzie, też są niczego sobie.

2. Ciekawostka - Sygnał z DAC puszczony przez Preamp Klona do Lyr brzmi inaczej niż przez Pre Lyra do Klona. Co oczywiście jest jawnie oczywiste, jednak czasami lubię coś takiego napisać, ot, żeby później móc to przeczytać i po raz kolejny zdziwić się jakie fajne pole do popisu daje światek audio. 

3. Ciekawostka - Jak się zastosuje cokoły pod lampy, to wzmaczniacz nie pozwala już zagotować wody na herbatę, ale jako podgrzewacz nadal może służyć. Temperatura obudowy to około 50 stopni na 6N1P, na Teslach około 36 stopni. Najgorzej na GE bo około 55 stopni, ale też nie ma dramatu. bez cokołów, temperatura jest jak w piecu, nie polecam testować.

4. Ciekawostka - HiFiMan HE-5LE grają z lekko lepszym wypełnieniem niż na FCL, z trochę gorszą rozdzielczośćią (różnice są niewielkie), Denony na Lyr nie grają prawie wcale, ale po zastosowaniu adaptera +50OHM grają wręcz fenomenalnie. 




5. Ciekawostka - Lyr odsłania wszelkie niedoskonałości USB !!! - AK120 podłączony do komputera przez USB hałasuje w słuchawkach, jakby było jedno wielkie zwarcie. Zgrzyty, piski, piach. Ogólnie obraz nędzy i rozpaczy. FCL to wszystko pięknie maskuje. Podłączenie do AK120 ładowarki impulsowej pozostawia idealną ciszę. Muszę to jeszcze dokładniej zbadać, ale coś czuję, że bez specjalistycznego kabelka z filtrami się nie obejdzie. Bez tego funcjonalność DAC w AK120 przy połączeniu z Lyrem jest zerowa. Jazgot jest nie do zniesienia. A na Denonach, to już koniec - katastrofa !!! 

6. Ciekawostka - Lyr spowodował, że mam ochotę dalej babrać się w gównie, znaczy w Schiitach :) Jeśli jest chętny, to chętnie wypożyczę Bifrosta. Szczególnie, że razem tworzą z Lyrem całkiem przystojną kanapkę.

niedziela, 13 października 2013

C.D. Wykładu niemuzycznego.

W związku z tym, że kol. wrq (pozdrawiam) i kol. patrykvel(pozdrawiam) słusznie zauważyli, że nie potrzebnie wrzuciłem do jednego wora wszystkie zjawiska i nazwałem je Clippingiem, spieszę wyjaśnić te pojęcia i ustawić je w odpowiednim szeregu.

Clipping - jest formą zakłócenia przebiegu fali, które pojawia się, gdy wzmacniacz jest przesterowany i próbuje dostarczać napięcie wyjściowe lub prąd poza jego maksymalnymi możliwościami. Nie jest to wbrew opinii zjawisko charakterystyczne dla strony cyfrowej czy analogowej sygnału.

Damping Factor - Współczynnik tłumienia, i jest to Impedancja głośnika/słuchawek do impedancji źródła. Tylko rezystancyjna część impedancji głośnika jest używana. Impedancja wyjściowa wzmacniacza jest również traktowana jako całkowicie rezystancyjna. Ten współczynnik mówi nam jak dobrze wzmacniacz będzie nam kontrolował bezwładność membrany. Im większy ten współczynnik tym lepsza kontrola elektryczna.

We wzmacniaczach lampowych typu OTL (bez transformatorów wyjściowych), może się zdarzyć, że słuchawki o niskiej impedancji, popierdują ochoczo, zamiast grać, nawet przy najniższej głośności. Spowodowane jest to przeciążeniem lampy zbyt niską impedancją układu. Można temu zaradzić zwiększając impedancję słuchawek, np. przez wpięcie rezystorów w kabel sygnałowy.


Pozdrawiam.

piątek, 11 października 2013

Trochę teorii - Czyli co to jest Skuteczność, impedancja i dlaczego mamy DF


Dzisiaj bez sprzętu, ale o sprzęcie. Chciałbym króciutko wytłumaczyć kilka pojęć związanych z parametrami słuchawek. 


Na pierwszy ogień idzie skuteczność. Dość często w recenzjach, czy nawet na forum czytamy, że słuchawki są skuteczne, lub ciężkie do napędzenia. Podawany przy tym jest czasami parametr czułość, wyrażany w decybelach. Co to takiego i jak to jest ważne ? Ano to jest właśnie informacja o tym, jak głośne są nasze słuchawki. Podawana ona jest dla 1mW lub 1V, przy czym odczuwalna głośność przy 1V będzie wyższa niż przy 1mW. I tutaj pojawiają się wartości od 74 dB do nawet czasami 120 dB, a może i więcej. Nasza wspaniała Unia Europejska, w trosce o nasz słuch zadbała, aby urządzenia przenośne mogły dysponować mocą nie większą niż 5mW, ale jak widać niektórym słuchawkom nie będzie to przeszkadzać. 


No dobra, to w takim co to ta impedancja i dlaczego ktoś powiedział, że ma znaczenie dla głośności, skoro w skuteczności nic o tym nie było. Ano o ile impedancja słuchawek nie wpływa bezpośrednio na głośność, ma spore znaczenie, na to co potrafi wygenerować odtwarzacz. W zależności od impedancji podpiętych słuchawek, zmienia się moc maksymalna odtwarzacza. A co za tym idzie maksymalny prąd jaki może popłynąć do naszych słuchawek. I tak, nawet jeśli nasza kochana Unia Europejska podała normę 5mW na kanał dla 32Ohm, to może się okazać, że to przepis martwy i źle skonstruowany. Bo nawet jeśli odtwarzacz ma 5mW@32Ohm, to przy 16 może mieć już 10mW. Oczywiście nie jest to zależność w pełni liniowa, ale dla uproszczenia możemy tak przyjąć. No dobra, to w takim razie z czego wynika różnica w głośności przy tych samych ustawieniach głośności słuchawek które mają 112 dB ale różne impedancje ? Ano dla słuchawek z impedancją dajmy na 32Ohm odtwarzacz wcześniej (przy mniejszym okręceniu głośności) osiągnie wartość 1mW niż dla słuchawek np. 300Ohm. A przez to na skraju będzie miał np. 50mW@32Ohm a nie 10mW@300Ohm. No i mamy już wyjaśnione wszystko. Eeee nie...


Mamy jeszcze jeden problem. Mianowicie Clipping. Clipping, to po naszemu przesterowanie, pierdzenie i wszystkie te nieprzyjemne zniekształcenia dzwięku spowodowane zbyd dużym okręceniem gały od głośności. Ale czy na pewno ? Clipping pojawia się również z powodu nie dostosowania impedancji słuchawek do impedancji wyjściowej wzmacniacza. Wartość DF (dumping factor) to stosunek impedancji słuchawek do impedancji wzmacniacza, i nie powinien on być mniejszy niż 8. Czyli dajmy na to, dla słuchawek 32Ohm (najpopularniej występująca aktualnie wartość) impedancja wyjściowa wzmacniacza nie powinna być wyższa niż 4Ohm. Inaczej możemy usłyszeć w zakresie niskich tonów nieprzyjemne rzeczy. Oczywiście są od tej zasady odstępstwa i ogólna zasada służy raczej dla ludzi szukających bezpiecznego połączenia, niż dla miłośników eksperymentów wszelakich.

Pozdrawiam


czwartek, 3 października 2013

Ja się na Klossa nie pisałem, czyli jak mjr. Tuleja iBasso testował


        Od kilku tygodni, cały audiofilski internet, zorientowany na przenośne audio, żyje premierą iBass DX50. Zostałem wytypowany, jako człek zaufania publicznego, do przeprowadzenia sądu nad tym urządzeniem. Jako, że posiadam AK120, były podejrzenia, że nie popadnę w hurra-zachwyt, i ocenię go obiektywnie. Za chwilę, pojawiły się kolejne głosy, że nie będę obiektywny, bo przecież nie napiszę, że jest lepszy od AK120 (a podobno jakiś szaleniec na Head-Fi sprzedał swojego AK120, bo nabył DX50). Już na wstępie przynajmniej możemy jedno potwierdzić. Ci drudzy mieli trochę racji, bo o ile będę maksymalnie obiektywny, to na pewno DX50 lepszy od AK120 nie jest :) Ale o tym na końcu.



       Urządzenie dotarło do mnie w brązowym kartonowym pudełku, na którym zaznaczone są już palce któregoś z dobierających się do wnętrza poprzednich testerów. Po otwarciu Ukazało się mym oczom cudo, na które wielu czeka. Poza nim, w pudełku był jeszcze pokrowiec-skarpeta, i 2 kabelki. Tutaj należy się iBasso mały medal. Kabel Coaxial to nie jakiś żarcik, jak w przypadku FIIO, tylko kabel pełną gębą.  Ta skarpeta to jakiś żart jest jednak, i tutaj FIIO dało lepszy ochraniacz. Urządzenie ma wymiary iPoda Video/Classic, jest od nich troszkę grubsze. Jednak wagowo to waga lekka. DX50 waży 92 gramy, gdzie AK120, chociaż mniejszy, waży całe 62 gramy więcej(wyniki z mojej wagi do odmierzania drożdży do chleba). Znaczy kałach ma cegły w środku, no bo przecież obydwa z amelinum, obydwa mają ekran i guziki. No chyba, że 64GB ram tyle ważą. Tutaj mała uwaga dla przyszłych recenzentów - ważcie grajki tak, żeby nikt nie widział. Żona weszła do kuchni właśnie wtedy kiedy postanowiłem sprawdzić różnicę w wadze. Usłyszałem za plecami tylko:"Do reszty Ci się na mózg rzuciło z tymi Twoimi grajkami ?" i poszła...



       Podpinam więc słuchawki i uruchamiam graja. Zrobiłem sobie zestaw testowy, mam z czym porównywać (AK120, iPod Classic, iPod Video, iMod + iBasso T5). Wciskam power i cisza...No nic, naciskam go 3 sekundy. Cokolwiek na ekranie pojawia się po 5, a cały graj wstaje po około 15s. Niby źle nie jest, ale Rockbox wstaje błyskawicznie, a AK120 podobnie jak DX50. Tylko ten brak reakcji, siakiś taki...NO nic. Karta w dziub, paczym na listę. No właśnie, paczym...Ekran. 2,31" TFT o rozdzielczości 320x240 px. Tyle co AK120. Ale na DX50 mam wrażenie jakby rozdzielczość została uzyskana dzięki technologi interlace. Obraz mi drży. No tak, tyle, że ja nie będę go oglądał a słuchał. Sam interface bardzo podobny do tego w AK120, dosyć intuicyjny, od razu wiedziałem co gdzie jest. Do tego sam dotyk działa o niebo lepiej niż w AK120. Tutaj olbrzymi plus. Dotykamy delikatnie i jest, nie trzeba się upewniać. Na budowanie biblioteki nie chciało mi się czekać, więc zacząłem buszować po plikach. Nieciekawie, zupełnie jak w kałachu. Nie da się szybko skoczyć do samego dołu listy, trzeba się naprzewijać. Jeszcze gorzej jest jak wejdziemy do katalogu i z niego wyjdziemy. DX50 nie zapamiętuje pozycji, tylko zawsze lądujemy na początku listy. Masakra. Przewinięcie listy, pomyłka przy wejściu do katalogu ZZTOP, wyjście, przewijamy, znowu pomyłka, lądujemy w Zakopower, wychodzimy, przewijamy, jest udało, się, mamy Zen Tea. To się może wydawać śmieszne, ale jakoś tak, jak mam na liście kilkaset katalogów, nie jest mi do śmiechu, jak muszę tego szukać. Trzeba planować ułożenie plików już na etapie zasilania urządzenia. A co do zasilania, to iBasso twierdzi, że DX50, ma 8GB pamięci wbudowanej. Twierdzi, bo do dyspozycji użytkownika mamy tylko 6GB. iPody, Kałachy, a nawet FIIO X3 mają do dyspozycji pełną, podaną w specyfikacji pamięć. Za to DX50 tą pamięć zapisuje z prędkością prawie 7 MB/s. A to już wynika bardzo dobry. AK120 osiąga maksymalnie 5,5 MB/s, ale znowu dyskowe iPody sięgają 15 MB/s. Trochę mnie denerwował komunikat Media Scanning, ilekroć player miał problem z dostępem do plików, został odpięty od USB lub cokolwiek wydarzyło się z kartą. 



            Kolejna dziwna cecha dotyczy głośności, a dokładniej pogłaśniania. Urządzenie ma 254 krokową głośność, z 3ema poziomami podbicia. Jeśli przy wyłączonym ekranie spróbujemy zmienić głośność, to się nam nie uda (zmiana utworu już działa normalnie), a jeśli przy włączonym ekranie będziemy chcieli ściszyć lub pogłośnić, to pierwsze naciśnięcie przycisku tylko uruchamia podgląd głośności, dopiero drugie (i kolejne) zmieniają głośność. Nie da się ani bardzo szybko ściszyć, ani pogłośnić, sama formatka na ekranie jest nieaktywna. Trzeba niestety odczekać swoje. I właśnie przy zabawie głośnością trafił mi się nieprzyjemny przypadek. Jechałem samochodem, próbowałem pogłośnić, kilka razy nie trafiłem w guziki jak powinienem i nagle, DX50 pogłośnił się sam, do maksymalnej głośności, nie dając mi możliwości ściszenia. Jak już udało mi się urządzenie wyłączyć i włączyć, pokazał się pierwotny poziom głośności (ten od którego zacząłem zabawę). Musicie mi uwierzyć na słowo, że wyrywanie doków z ucha, w czasie jazdy samochodem, i próba przywrócenia słuchu, nie należy do najszczęśliwszych wydarzeń dnia. Później udało mi się tą sytuację wywołać jeszcze dwukrotnie, ale im bardziej chciałem, żeby się to powtórzyło, tym DX50 stawał się bardziej oporny i w końcu od dobrych kilku godzin nie udało mi się go zawiesić. No i po ugrade do wersji 1.2 problem z pogłaśnianiem przestał istnieć. Teraz działa również przy wyłączonym ekranie.


          Na koniec opisu funkcjonalnego zostawiłem sobie wisienkę w postaci USB OTG. Urządzenia bowiem, obsługuje coś takiego. Od razu ostudzę zapał niektórych. Chodzi o urządzenia niskoprądowe - pendrive, inne DAPy i tego typu urządzenia. Dysk 2,5" wymagał już własnego zasilania. Nie zmienia to jednak faktu, że funkcja jest boska i czasem ratuje świat. Urządzenie musi spełniać jeden warunek - FAT32, to format obsługiwany. Koniec.


            Skoro napięcie sięgnęło zenitu, to chyba wreszcie warto odpowiedzieć na pytanie jak toto gra...Ano Toto to jeden z moich ulubionych zespołów. Dziękuję, do widzenia :)


             A poważnie. Sprawa z pozoru skomplikowana, jest tak naprawdę bardzo prosta. Gra bardzo dobrze. I chyba o to właśnie chodziło. Jeśli miałbym porównać do któregoś z wymienionych wcześniej sprzętów, to najbliżej mu do iPoda Classic.Ale mimo wszystko gra lepiej od Classica, zachowując przy tym jego charakter. Gra również całkiem podobnie do AK120, ale tylko w zakresie dolnych i średnich rejestrów. Różnice są, i to niestety spore. Ale o wadze tych różnic każdy powinien zadecydować sam. Ogólnie jeśli miałbym oceniać, to DX50 jest naprawdę naturalny i neutralny. Jedyna niepokojąca sprawa to dynamika. Jest naprawdę zauważalna różnica pomiędzy poziomami głośności poniżej 200 a powyżej. Powyżej muzyka nabiera kolorów, blasku. Perkusja przestaje być lekko matowa, nabiera życia. Całość ma po prostu pie*dol*ięcie. Efekt był bardzo wyraźnie słyszalny na Etymoticach ER4S, trochę mniej na Denon AH-D7100. Wróćmy jednak do barwy, bo temat nie został całkowicie wyczerpany. Przeczytałem, że DX50 ociepla przekaz. Warto w tym momencie doprecyzować co to znaczy, bo ludzie zwykli tak mówić, kiedy pojawi się więcej basu. I to dowolnie, czy jest to sub-bas, czy kick-bas, ważne, że jest go więcej, znaczy ociepla. DX50 nic nie ociepla, basu rzeczywiście jest jakby więcej (względem iPoda Video), ale to wrażenie wynika nie z ilości, a z faktury i wybrzmiewania. DX50 po prostu nie pozostawia pustej przestrzeni w dźwięku. Nic nie ginie, nie znika samo z siebie. Po prostu wybrzmiewa. Ma wprawdzie lekkie braki w sub-basie względem AK120, ale w sposobie prezentacji niskich i średnich tonów podobne numery robił Cowon X5. To największa siła w prezentacji, ponieważ dźwięki się w żaden sposób nie zlewają, są wyraźnie rozróżnialne, a mimo to tworzą całość. Mimo tych zalet, jest lekka naleciałość basowa na średnicę. Kobiece wokale, głównie te altowe i kontraltowe brzmią jakby były niższe niż w rzeczywistości. Męskie wokale za to mają genialną głębie i czar. Na koniec zostawiłem sobie najbardziej kontrowersyjny fragment pasma DX50. Tutaj już jest pełen sajgon w opiniach. Od informacji o tym, że jest roll-off, do pełnego zachwytu stwierdzenia o genialnej szczegółowości. Ja nie zauważyłem nic godnego potępienia, wysokie są co najmniej dobre. IMHO wycofane wysokie tony, powodują, że czegoś nie słychać, albo słychać słabiej. Tutaj nie ma takiego wrażenia. Wszystko ma swoje miejsce w szeregu, separacja jest naprawdę bardzo dobra. Najsłabszym aspektem jest rozdzielczość. Porównując do telewizji , to DX50 to film w 720p a AK120 w 1080p. I tak, różnica rozdzielczości jest aż tak wyraźnie słyszalna. Nie powoduje to wcale, że DX50 jest słaby, o nie. Po prostu AK120 jest równocześnie i muzykalny i bardzo analityczny. Natomiast o ile z tą muzykalnością DX50 jest bardzo dobrze, to już ta analityczność nie specjalnie daje radę. 


            Jak już wcześniej wspomniałem separacja jest na wysokim poziomie, a to powoduje, że dzięki temu i holografia ma się naprawdę dobrze. Źródła pozorne są łatwe do zidentyfikowania. Scena bardziej głęboka niż szeroka, ma tendencję do okładania się ponad słuchaczem bardziej niż przed nim. iBasso DX50 podłączyłem również do iBasso T5, przez złącze Line OUT. Delikatnie zmienił się charakter grania, pojawiło się więcej wysokich tonów, jednak rozdzielczość się nie zwiększyła, przez co, zabrzmiało to trochę jak sztuczna equalizacja. 
             Na koniec o mocy. I tutaj jestem szczerze zaskoczony. Bo jedyne co w tym temacie przeczytałem, a czytałem wiele, to fakt, że jest za słaby. Słaby to on nie jest, spokojnie (głośność 242, gain high) poradził sobie z HE-5LE. Na gain low całkiem nieźle radzi sobie z ER4S i Denonami AH-D7100. Zaznaczyć jednak trzeba, że DX50 szumi. Szumy słyszałem na Denonach i ER4S, i wraz z podbijaniem Gain były coraz wyraźniejsze. Na HiFimanach był spokój. Nie są to jednak szumy wpływające w jakikolwiek sposób na komfort odsłuchu. Ot są, ale między utworami, bo w trakcie nawet cichych partii nie doszukałem się żadnych niepokojących dodatków. Żadnych trzasków, pisków, szumów czy innych pyknięć. Wszystko jak trzeba. Takie iPody z dziury szumią przy DX50 jak brzozy w czasie wichury.


            Nadszedł czas na podsumowanie. Przez ten czas, w którym oczekiwałem na iBasso naczytałem się różnych dziwnych tekstów. Jeden z nich mówił, że głównym konkurentem dla DX50 jest AK100. W moim przekonaniu jest nim jednak FIIO X3. Produkt iBasso jest obarczony wieloma chorobami "dziecięcymi". Zastosowane są genialne rozwiązania, razem z takimi kompletnie niedopuszczalnymi. Umiejscowienie gniazd w DX50 jest po prostu megafatalne. Coaxial jest na górze, a wyjście słuchawkowe na dole. Całość pakujemy do dołączonej skarpety i do każdej czynności musimy wyciągać całe urządzenie. Albo przełącznik HOLD. Aby go odblokować, należy przesunąć go w kierunku gniazda słuchawkowego. Czyli przy każdym włożeniu DX50 do ciasnego pokrowca/kieszeni, tak aby wystawał nam wtyk słuchawek, będziemy mimowolnie wyłączali HOLDa. Na pochwałę za to zasługuje sposób zakrycia wymiennej baterii. Urządzenie nie ma żadnych luzów, a dla osoby nie wiedzącej o baterii, sprawia wrażenie monolitu. 


              Wracając jednak do pozycjonowania względem konkurencji na rynku, to DX50 jak już wspomniałem, jest raczej konkurentem dla FIIO. Pomimo większej użyteczności (USB OTG, wymienne baterie 3 poziomy Gain), jest jednak wejściem iBasso w świat DAPów. iriver i jego seria Astell&Kern, czy Colorfly C4, czy HiFiman, to produkty "dorosłe", mające swój charakter. Ale przede wszystkim, pomimo różnic w balansie tonalnym czy sposobie prezentacji, mają bardzo wysoką jakość dźwięku. Ja tą jakość odbieram głównie przez rozdzielczość dźwięku, bogactwo faktur i mnogość niuansów. W tym aspekcie DX50 bije konkurenta od FIIO na głowę, nie mówiąc już o grajkach z pod znaku nadgryzionego jabłka (jedynie iMod w tej kategorii broni się dzielnie). Jednak wystarczy posłuchać Gates of Istanbul Loreeny McKennitt żeby zrozumieć tą różnicę. Dla jednego będzie ona warta ten tysiąc złotych dla drugiego nie. 
Nie zmienia to jednak faktu, że w cenie prawie 300$ jest to produkt genialny, fenomenalny i jeśli tylko iBasso ogarnie soft do końca, to będzie to również produkt kompletny.


Sprzęt do testów udostępnił mp3store.pl