czwartek, 31 lipca 2014

Czapki z głów - Citrone TubeDAC


To powinien być najkrótszy tekst z recenzją w moim życiu. I już na wstępie powinien zakończyć się jednym słowem - PETARDA! Tak, tak, Kryspin doskonale dobiera słowo do sytuacji, i jest to jedno z tych słów, bez których świat byłby uboższy. Kurde, o ile życie było by łatwiejsze, gdyby wolno było pisać jednowyrazowe recenzje. Dostajesz sprzęt i piszesz - Petarda, Geniusz, Kupa, Dżuma, Zwyrol. Na prawdę byłoby super. No ale skoro nie wypada robić jedno wyrazowych recenzji, to muszę być bardziej tradycyjny. Dzisiaj na tapecie nowość nad Wisłą. Citrone (nazwa firmy) Tube (nazwa technologi) DAC (skrót od dawać :D - że niby zajebiste odczucia daje). Nie lubię czytać tekstów konkurencji, przed napisaniem własnego, bo zawsze mogłyby mnie zmanierować. Tym razem nie miałem wyjścia. O Citrone trochę czytałem na blogu samego konstruktora, jednak dopiero p. Pacuła, z którym się prawie zawsze mam okazję nie zgadzać, swoim tekstem o Dolnoślązaku-Rolniku, prosto z Mazur, spowodował, że poczułem zachciałę spróbowania TubeDAC. Szybki mail, i dokładnie 48h po uzgodnieniu warunków, sprzęcicho stało u mnie na biurku. Historię p. Tomasza, jakże wspaniałą i burzliwą, wartą wielu książek beletrystycznych jak również tych z pod znaku kicającego zająca, spokojnie sobie wygooglujecie. Ja postaram się zająć samym DACiem. 

niedziela, 27 lipca 2014

Audiofilizmu poziom kolejny - Technoaudiofilizm


Ostatnio w dyskusjach obserwuję nową formę choroby audiofilskiej - Audiofilia Technologica Nervosa. Znaczy pościg za coraz droższymi klockami zrobił się passe, teraz kabel za 40tyś nie robi już na kumplach wrażenia. Teraz liczą się nowe technologie. Nanoboty in your face bjacz! Pierwszy raz zostałem zmieciony super-nano-jedwabnymi-włóknami w Denonach D7100, znaczy mamy uber-mikro robaczki, które z du..znaczy z odwłoku wypluwają nitkę grubości cieńszej niż struga moczu pająka! Ale to było jakiś czas temu i nie przeczuwałem wtedy techno-rewolucji w audiofiliźmie. Kilka dni temu przeczytałem o tym, że moje ukochane Lime Ears nie są już trendy, bo zbudowane są w przestarzałej technologii...W wyjaśnieniu padła informacja, że driver TWFK, użyty jako jeden z dwóch ma już 3 lata! Olaboga, toż to wieczność - właśnie Lime Ears przestały mi grać, bo to po prostu już niemodny staroć. Wczoraj dostałem kolejną straszną informację. Mianowicie poprzednia generacja słuchawek Grado, jest aż o 90% gorsza od aktualnej. Mr. Jonathan Grado powiedział w wywiadzie, że poprawili ponad 90% elementów względem poprzednich wersji. W tym jest teraz super mocny audiofilski klej. Mam wrażenie, że ktoś się tego kleju nawąchał, i wiedziony upojeniem zaczął pleść 3 po 3. Grado cenię za ich fundamentalizm i niechęć do zmian, a tu mamy super-techno-bełkot o poprawianiu drewnianego drewna i nylonowych membran.

Musisz mieć, Drogi Czytelniku, świadomość, że technologie używane dzisiaj w Audio, znane są w najgorszym razie od kilkudziesięciu lat(przetwornik armaturowy). I od tego czasu żadnego przełomu nie było. Jedyny przełom jaki ma miejsce, to ten zachodzący w biurach d/s marketingu tych wiodących technologiczny prym producentów. 

Oczywiście zostałem (znaczy była próba) sponiewierany, za swoją niewiarę w technologiczny przełom. Niestety mam wrażenie, że coraz więcej technologii kosmicznych będzie się pojawiało w prostym w założeniach sprzęcie do reprodukcji dźwięków. Już za jakiś czas doczekamy się sprzętu reprodukującego doskonalej niż muzyka na żywo. Ale nie martw się drogi czytelniku, jeśli różnic nie usłyszysz, mr. Grado stwierdził, że wytrenowanie w sobie umiejętności rozróżniania tych undamentalnych 90% zmian wymaga cyt. "Jedi-like" treningu. Więc jeśli nie jesteś tybetańskim mnichem, walczącym za pomocą niewidzialnych stworzeń zwanych Medichlorianami, nie masz się co wysilać - ta umiejętność dostępna jest dopiero na 10lvl w treningu audio-jedi-master.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Astell&Kern AK120 MK2 - czy faktycznie jest lepszy od AK120?


Mój supergrajek wszech czasów, AK120, doczekał się następcy, o przewrotnej nazwie AK120 II. Zaiste przepowiednie ludu błądziły w dziwnych rejonach przepowiadając sprzęt miliony o kolejnych numerach. Po AK240 miał nastąpić AK480, a po nim wielki przełom miał uczynić AK 960.Wszystkie kolejne miały być oczywiście przełomowe głownie od strony finansowej. A tu psikus, wracamy do starych nazw i dodajemy im kolejne marki (Mark II w tym wypadku). No dobra, czy to jednak nie jest kolejny skok na kasę jeleni, zwanych potocznie audiofilami (Audiophilus Jelenius Rogatus), tak tłumnie ustawiających się w kolejce po najnowszego super DAPa? Wszakże marka AK do najtańszych nie należy. 


AK120, wzorem całej rodziny AK, obudowę ma ze szczotkowanego amelinum, tutaj w kolorze srebrnym (podobno amelinum rozpoznaje się po tym, że się nie maluje...). Wykonanie urządzenia to ekstraklasa. Dość ciężki DAP w ręce sprawia  wrażenie sprzętu nader porządnego i solidnego. Do tego elegancja i poczucie luksusu. Niestety w moim odczuciu, AK120 (ten pierwszy, na Wolfsonie), jest dużo ładniejszy. Ma bardziej proporcjonalny wygląd, MK2 wygląda jakby ktoś go odwrócił do góry nogami, ewentualnie pomylił się przy montażu ekranu. Nie ukrywajmy, jest brzydki, może nie tak brzydki jak AK240 (ups, przepraszam, ekstrawagancki), ale nadal jest brzydki (znowu, przepraszam, ekstrawagancki). 


W AK120 II zrezygnowano z jednego z gniazd microSD, podwajając za to, nadal koszmarnie wolną, pamięć wewnętrzną. ZX1, który przyjmuje do swojej 128GB pamięci pliki z prędkością ok 13MB/s przy AK120/AK120II to prawdziwy sprinter (max 5,5MB/s). Kolejna różnica to 2,5mm wyjście zbalansowane. Ale, tutaj ciągle mam problem ze zrozumieniem. 2,5mm? serio? gdzie mają taki standard wtyczki zbalansowanej? W Dżabuti? W Pendżabie? Pytam GDZIE??? Bo nie dość, że małe, to super delikatne, ciężko dostępne. Nawet fapple nie miało jeszcze tak durnego pomysłu (no dobra, Lightning Phones to idiotyzm roku). 


No nic, już widzę wyłamane gniazda bo ktoś podpiął pod to 7em przejściówek żeby móc usłyszeć dźwięk na zbalansowanych Audeze czy HiFiMAN. Ale pomysł nie jest nowy, był już w superekstrawaganckim DAPie dla wybranych - AK240. Ileż ja się wtedy namordowałem, żeby w kiosku znaleźć jakiś durny kabelek z 4ro polowym 2,5mm jackiem. A potem poparzone paluchy i dziwnie zlutowany kabelek, tylko, żeby móc to porównać z HM-901. Tym razem zrezygnowałem. Po pierwsze, nie mam już żadnego DAPa zbalansowanego w kolekcji, po drugie, wiem jakie są różnice i jestem w stanie wyobrazić co będzie po podpięciu słuchawek we właściwy sposób.


AK120 II, przeciwieństwie do AK120 działa już pod kontrolą androida, co daje jakieś nadzieje na objęcie go programem walki z udziwnieniami producentów sprzętu. AK120 do dzisiaj nie doczekał się Rockboxa i pewnie się już nie doczeka. W AK120 II nadzieja jest, jako, że na adroida port już jest. Ale i autorski soft od AK bazujący na adroidzie nie przypomina już koszmarków z poprzednich modeli (AK100 i AK120). Teraz mamy większy wyświetlacz, więcej informacji, wyszukiwanie utworów i klawiaturkę ekranową. Słowem źle nie jest. Da się tego używać be bólu zębów. Do ZX1 ma jeszcze kilka kroków w zakresie interface, ale wiadomo, że pełny Android lepszy od kastrowanego. Także obsługa na 4 z plusem :) W AK120 II Zrezygnowano też z funkcji SPDiF DAC, kasując wejście optyczne. W sumie zrozumiałe, jako, że nikt jeszcze nie produkuje 2,5mm wtyczek optycznych. 


Z nie znanych mi do dzisiaj powodów AK120 nie działa w trybie USB DAC jeśli posiadamy złącze USB 3.0. Nikt nie wie czemu, poprawek nie wydać. Nie i już. Na szczęście już za 2 tysie więcej AK postarało się i USB 3.0. Dac gra, i robi to, trzeba przyznać świetnie. Ale maksymalnie w trybie 24/96. Już zapomniałem jak ten bajer jest przydatny. Super, że znów działa. Aaa zapomniałbym, DSD odtwarzane na AK120 II nie powoduje już zarżnięcia urządzenia. Po otwraciu pliki o próbkowaniu 5,6MHz AK120 II nadal dziarsko odpowiadał na naduszanie ekranu. AK120 niestety w tym czasie tylko grał, bo o naduszaniu czegokolwiek nie mogło być mowy. Oczywiście, jak się udało już zastopować utwór, urządzenie wróciło do życia.


No dobra, popaczylim(śmy), pomacalim(śmy) czas posłuchać. AK120 MK2 w stosunku do tego bez II w nazwie oparty został o 2 przetworniki CS4398, i dwa kompletnie osobne tory wzmacniacza. Czyli wreszcie mamy prawdziwe dualmono. Do tego, zupełnie jak poprzednik, pracuje w pełnej klasie A, a regulacja głośności jest czysto cyfrowa. Co to jest klasa A, nie mam teraz czasu tłumaczyć, dość, że jest to bardzo dobra rzecz dla zniekształceń i dynamiki (niskie zniekształcenia i wysoka dynamika). 


Do odsłuchów Kałacha z Pendżabu, wykorzystałem caluśki dostępny mi arsenał. I wnioski są dość ciekawe. Superkałach MK2 gra bardzo podobnie do poprzednika. Na szczęście nie ma tutaj aż takiego podbijania niektórych zakresów jak w AK240. AK120 jest jednak troszkę cieplejszy. 


Troszkę, tyci...Ale AK120MK2 jest znowu tyci, tyci lepszy w kreowaniu wysokich tonów i holografii. Lepiej też oddaje wszystkie efekty przestrzenne.Jest zdecydowanie głośniejszy (nie wiem czy mocniejszy też), średnio o 6 dB. Czyli jak gra? Ano gra lekko, bardzo rozdzielczo, jasno. Taki ZX1 ma tylko lepiej wypełniony dźwięk. Ale nawet wrażenie jasności i ciepła podobne. W skrócie gra póki co najlepiej z całej rzeczy słuchanych przeze mnie Astell Kernów, nieznacznie ustępując ZX1, za to potwornie go miażdżąc w kwestii mocy i możliwości napędzenia innych niż doki słuchawek.


Sprzęt do recenzji dostarczył mp3store.pl. Kupować, nie ociągać się. Bo nie będzie czego recenzować jak AK120 II nie zejdzie...



sobota, 19 lipca 2014

Grom z jasnego nieba. ADM dla audiofila.


Czytałem sobie dzisiaj internety, ot tak z nudów, w towarzyszeniu niemiłosiernego bólu pleców, aż nagle wyprostowałem się jak struna. Okazuje się bowiem, że AMD jest bardziej audiofilskie niż Intel :

Na początek skonstatuję rzecz sobie niezbyt miłą, bo oto kolejny raz okazało się, że komputer na kościach AMD gra lepiej od intelowskiego. Przy najbliższej wymianie płyty głównej wezmę to pod uwagę, choć może niesłusznie, bo niewykluczone, że następna generacja chipsetów Intela będzie właśnie lepiej niż AMD obsługiwała porty USB.

Tiaaa, po przeczytaniu czegoś takiego, ból plecków nie jest już największym problemem do rozwiązania. Teraz w moim audiofilskim zasranym, nic nieznaczącym życiu, pojawiła się kolejne kłoda pod nogi. I to nie byle jaka. Moja płyta główna jest do dupy! Toż to prawdziwy dramat. Jak ja teraz muzyki będę słuchał. A już świadomość, że ADM gra lepiej niż mój Intel jest dobijający. Przerażony tym faktem, zacząłem w pośpiechu przeszukiwać internet, szukając informacji czy może moje pozostałe podzespoły nie wymagają wymiany. Nie ma niestety informacji czy Coxial z Intela jest lepszy czy z AMD, szczególnie, że w 99% leci on z Realteka. Ale już okazuje się, że dyski SSD są bardziej audiofilskie, koniecznie wymagają do tego właściwego kabla SATA (koniecznie za 1 000 Euro), inaczej bity w transmisji są kompletnie nieuporządkowane i chaotycznie latają po kablu robiąc niemiłe rzeczy słuchaczowi. Przerażony szybko nabyłem dysk SSD. Najbardziej audiofilskiej marki, oczywiście tej na A. Szukam dalej. Grafika Nvidii, oj będzie problem. Już czuję pod skórą mrowienie. Już wiem dlaczego brzmienie moich klocków jest do bani. No nic, bieremy Radeona i nie marudzimy...RAM - tutaj bez zaleceń, ale chyba skoro ma być AMD to najszybszych nie wolno, bo przy tej prędkości, gotowe gubić nutki. Biorę najwolniejsze - w końcu spokój jeszcze nikogo nie zabił. Nawet Policja trąbi, że im wolniej, tym lepiej. Musieli maczać w tym palce. To nie może być przypadek. Patrzę na zasilacz - BeQuiet! No nie!! Przecież ja chcę słuchać muzyki, a nie być cicho. Ani chybi to powód zbyt niskich poziomów głośności - zasilacz do kosza, wybieram neutralnie, napis "No Name" przy pozycji nie zwiastuje żadnych katastrof. Obudowa nie ma nóżek antywibracyjnych, a to jak wiemy bardzo poważny problem, niestety najtańsze nóżki droższe są od obudowy. Trzeba będzie na premię poczekać. 


Niestety nie jestem w stanie stwierdzić jak te zestaw gra w stosunku do paskudnego Intela. Po poskładaniu z zasilacza wyleciał jakiś dymek (wygrzewa się?) a komp piszczy (znaczy gra jakieś dziwne melodyjki) i się nie uruchamia. Poczekam aż zasilacz się wygrzeje, może po 400 tu godzinach wstanie samo. Kolega tak miał ze wzmacniaczem, że po miesiącu zaczął grać jak sprzęt za miliony, a kosztował go tylko 40tyś i nerkę.

Póki co pozostaje mi czytać nuty. 


Pa!

czwartek, 17 lipca 2014

14ty dzień (bez) postu.

Skromny kabelek za 1050pln

Znaczy, trzeba zaznaczyć swoją obecność. Niby mam co recenzować, bo dokonałem jakichś tam wiekopomnych zmian w swoim wzmacniaczu i warto by było zrobić mu reklamę i recenzję. Ale mi się nie chce. Sam sobie słabo płacę, więc i motywacja siada. Pomyślałem więc, że machnę coś o VooDoo w audio. I znowu mnie tknęło, że przecież nie dość, że na siebie wjadę (tak, wykonuję kable do systemów audio na zamówienie), to i pewnie któremuś z kolegów by się dostało. Ale przecież Voodoo to nie tylko kable analogowe. To również (a dla mnie przede wszystkim) kable cyfrowe. I to nie te, które są oczywiste. Bo przecież w kablu Coxialnym, czy USB sporo da się skopać i wiadomym, że kabel za 30pln z markietu to nie do końca to co trzeba. Ale już poprawnie wykonany kabel cyfrowy da się kupić w okolicach 100pln. I choć zagadnienia przepływu sygnałów cyfrowych nie są mi obce, za diabła nie potrafię zrozumieć co takiego jest np. w kablu za 1 000 Euro, czego nie ma w tym za 100. Oczywiście znalazłem gdzieś test porównawczy wielu modeli kabli USB, i po przeczytaniu go jestem już pewien, że ja nawet na grzybach halunach nie byłbym w stanie odróżnić kabli, zakładając, że są zrobione prawidłowo. Sam używam kabla od znanej firmy dy, posiadającego 2 filtry przeciwzakłóceniowe. I ile razy nie próbowałem kabla za przysłowiowy milion, tyle razy poległem w ślepych (a czasem i głuchych) testach.
Skoro kable grają, to to musi być przekozacki system

No dobra, ale Audiofilskie kable SATA? Albo specjalne kable LAN do przesyłu dźwięku. Toż to rzuciło mnie na kolana, zgniotło me jestestwo i spowodowało spazmy śmiechu. No i ta cena...W ogóle mam wrażenie, że najważniejszym wyznacznikiem Audiofilskości sprzętu jest jego cena. Dość słynna sprawa koleżki, który na allegro sprzedawał kabelki po pińćset, a tak naprawdę były to konfekcjonowane kabelki, za 14 pln, z wymienionymi wtyczkami :). A wszyscy klienci zadowoleni. Brawa dla koleżki, który znalazł przewód na tyle dobry, że poprawiał co nieco. Gorzej, że znalazł nabywców dopiero jak cena dogoniła jakość. Pogoń za coraz DROŻSZYM sprzętem, niekoniecznie coraz lepszym, to cecha naszych czasów. Mamy to w motoryzacji, mamy to IT, w modzie, no to czemu nie możemy mieć tego w Audio? No ale gdzie jest ta magiczna granica absurdu, po której przestajemy być trendy a zaczynamy być po prostu śmieszni? Czy Audeze LCD3 za 6kilo papierów to już śmieszność, czy może dopiero Orfeusze?A może w kategorii słuchawek nie ma problemu. 
Audiofilsky syfon zlewozmywakowy, czy konstrukcja para-akustyczna?

Może istnieje on w kategorii odtwarzaczy? Czy taki AK120 za 4,5kilo jest już przegięciem, czy dopiero AK240?No bo gdzieś ta magiczna linia odcięcia istnieje przecież. Sam pamiętam, jak się pukałem w czoło na myśl o zakupie Colorfly C4 za 2,5kilo. A później kupiłem AK120, a jeszcze później HM-901. Czy w związku z tym "jestę audiofilę"? Pamiętajmy, że cały czas mówimy o słuchawkowym odłamie kościoła wielkiej audiofilskości. Ja ciągle mam problem z klientami, którzy nie biorą ode mnie kabli, bo za tanie, bo jeden z drugim na pewno robi lepsze, bo 6x droższe. Cenię kolegów DIYerów za umiejętności w karaniu Jeleni. Bo to, że rzeczony Jeleń na karę zasługuje, to fakt. Ale jaki ma być jej wymiar i jak bardzo owemu Jeleniowi doładować, żeby nie przesadzić? No to jest pytanie godne Hamleta. Taki Entreq (To nie reklama, Boże broń), za przewód w bawełnianej sznurówce, z drewnianymi obudowami wtyczek liczy sobie jakieś abstrakcyjne pieniądze. No więc kolejny kolega wpadł na pomysł, że zarobi, pisząc, że jego kabel to taki tańszy Entreq. No i kilka osób się złapało. Kilku z tych kilku nawet narzekało. Ale negatywa na portalu aukcyjnym nie zobaczyłem :P Wielka jest moc nega odwetowego, zaiste...

Do następnego, pozdrawiam. A to poniżej, to prawdziwy High-End!

czwartek, 3 lipca 2014

Kanapki, cegły i inne przyrządy do ćwiczeń bicepsów - FIIO E18 vs SONY PHA-2


No i stało się, po ponad roku rozbratu z kanapkami wróciłem do tego sposobu budowania zestawu portable. W między czasie używałem AK120, HM-901, HM-802, FIIO X5, FIIO X3. Urządzenia te zastąpiły u mnie kanapki, ponieważ uznałem, że liczy się dla mnie przede wszystkim wielkość i wygoda. Ale kanapki których do tej pory używałem zapewniały mi odpowiednie parametry dla większości słuchawek. Był oczywiście nieśmiertelny iMod, wyposażony w dysk 240GB, kondesatory elektrolicztyczne wewnątrz obudowy. iModa łączyłem z iBasso T5, z RSA Predator i były to połączenia bardzo udane dźwiękowo, ale koszmarne w kwestii ergonomii. Następnym zestawem, który zagościł u mnie na bardzo długo był IRIVER (tak się wtedy kazał pisać) iHP-120 i iBasso D10 Cobra, połączone Toslinkiem. Matko jak to grało! Do tego wymiary obydwu elementów kanapki sugerowały, że zostały dla siebie stworzone (czyli odpadła największa wada iModa + coś, znaczy nieregularność kształtów). Jednak waga to było coś co niekoniecznie mi wtedy odpowiadało. Przyszedł więc AK120. Sprzęt, w ówczesnym czasie, zapewniający rozwiązanie wszystkich problemów. 



Ale wszystko się zmienia, człowiek się nudzi i po okresie użytkowania drogich cegiełek z najwyższej półki, zapragnąłem powrócić do budowy modułowej swojego zestawu. Ale, żeby nie popełnić błędu z czasów użytkowania iModa i iHP, postanowiłem, że odtwarzacz musi dawać sobie radę z IEMami samodzielnie, a wzmacniacz ma go uzupełniać dopiero w przypadku poważniejszych zadań (czyt. LCD3). Z grajkiem poszło szybko. Od pewnego czasu posiadam Sony NWZ-ZX1, oraz dwa Samsungi Galaxy S: 4 i 5. Ta trójka jeśli chodzi o napędzanie moich IEMów sprawdza się nieźle. Ale z oczywistych powodów nie sprawdza się z większymi słuchawkami (np. podczas wyjazdów służbowych w hotelach). W drodze ostrej selekcji i po miesiącach ciężkiej pracy, związanej z przebieraniem w ofertach sprzętu, zdecydowałem się na 2 zestawy: Sony NWZ-ZX1 + Sony PHA-2 oraz Samsung Galaxy S4/5 i FIIO E18 Kunlun. Dlaczego tak? Ano Sony pojawiło się w komisie i Selphy (pozdrawiam) zgodził mi się to pożyczyć, a FIIO zrobiło android DAC o idealnych wymiarach (sorry, ale AK10/A200p jest po prostu z kategorii tych "nieregularnych" co mnie doprowadza do szału). E18 ma jeszcze jedną zaletę - jest jakby trochę z boku szkoły FIIO (i innych producentów z CHRL), nie zmienia mu się brzmienie co tydzień. A stabilność brzmienia dla recenzenta sprzętu to istotna sprawa.



Zarówno Sony PHA-2 jak i FIIO E18 Kunlun mają wbudowane DACi, obydwa pracują też jako wzmacniacze słuchawkowe, i w sumie, gdyby nie cena, to spokojnie można by powiedzieć, że to bliźnięta (funkcjonalne ofkorz), wyposażenie mają również bliźniaczo podobne (nawet gumki połączeniowe obydwa zestawy mają po 4ry, po2 pary w różnych rozmiarach). I tak naprawdę jedyna różnica od strony funkcjonalnej jaką znalazłem, to fakt, że FIIO da się ładować i używać, a Sony nie. On się albo ładuje, albo działa. Sony jest trochę większe od E18 (na długość i wysokość). W sumie, to estety obydwu urządzeń do mnie przemawia, przy FIIO wcale nie czuję się jak posiadacz "chińczyka". Obudowa bardzo elegencja z czarnego szczotkowanego aluminium o bardzo regularnym kształcie. Sony trochę bardziej ekstrawaganckie, ma mniej regularny kształt. FIIO do E18 dodaje gumowe nóżki do naklejenia, Sony wyposaża swojego PHA-2 w po dwa gumowe paski, na górnej i dolnej części obudowy, izolujące wzmacniacz od podłoża i od urządzenia z którym jest aktualnie spięty.



Po podłączeniu FIIO do telefonu, dostajemy krótki sygnał, że wykryto DAC i od tego momentu, cała muzyka (dźwięki systemowe nie), lecą przez DAC do słuchawek. Pierwsze zaskoczenie - Sony PHA-2, nie działa tak samo. Podłączanie go do telefonu niestety nic nie daje. Nie daje również nic podłączanie go do NWZ-ZX1 - cisza i koniec. Dopiero po wpięciu go do iPhone, zaczyna plumkać. Znaczy, wykrywa urządzenia w trybie iPod. Podłączenie do komputera to kolejne zaskoczenie. FIIO wykrywa się samo i po prostu działa. Do Sony potrzebujemy sterowników. Dopiero po sprawdzeniu w panelu przestajemy się dziwić. Sony PHA-2 pracuje w trybie 24/192, którego nasz kochany windows po prostu natywnie nie wspiera :). Warto też wspomnieć o przełączniku bass na FIIO, którego na Sony nie znajdziemy. To jest przełącznik dla tzw. Brainless-bass-heads. Wszystkim innym nie polecam :)



Aby test był mirodajny, podłączyłem obydwa urządzenia za zarówno jako DAC/AMP do komputera, jak i w trybie AMP do Sony NWZ-ZX1. Słuchawki jakie wykorzystałem to Lime Ears LE3SW, Etymotic ER4S, Sennheiser HD-25-I, Audeze LCD3



Obydwa urządzenia grają zaskakująco podobnie...Jest to dla mnie olbrzymim zaskoczeniem. Szczególnie w trybie wzmacniacza, różnice ograniczają się tak naprawdę do niuansów. Sony ma delikatnie lepszą rozdzielczość i bardziej neutralny balans tonalny, FIIO za to lepszą dynamikę i dociążenie. Ale różnice nie są epokowe, czy kolosalne. Nie są nawet rzucające się w ucho. Większość słuchaczy podejrzewam, że nigdy nie usłyszą tego o czym piszę. Obydwa urządzenia nie są przy tym transparentne. Przy NWZ-ZX1, wyraźnie obcinają scenę, napowietrzenie. Obydwa też cofają średnicę i zagęszczają dźwięk. Obydwa też szumią na IEMach. Obydwa mają też bardzo zbliżoną głośność maksymalną na Audeze LCD3. Spotkałem się z opiniami, że E18 jest piekielnie mocny a PHA-2 żenująco słaby. O ile ta pierwsza opinia to koncert życzeń, to o tyle ta druga wynika z faktu, że w większości PHA-2 podłączany jest w zestawie z ZX1. ZX1 jest po prostu cichy, a oba wzmacniacze gain mają w okolicach 1 :) Wydaje mi się, że PHA-2 jest nawet delikatnie głośniejszy od FIIO. Przy podłączonych Audeze Sony zaczyna odskakiwać FIIO. W FIIO wysokie tony zaczynają podlegać cyfryzacji i zlepianiu, Sony za to świetnie sobie z nimi radzi.

Dla kogo więc te urządzenia, szczególnie, że różnica w cenie jest sroga (za jednego PHA-2 można spokojnie kupić 3 szt E18). Do momentu, kiedy nie zapragniemy podłączać jakichś wrednych potworów FIIO wystarczy, w zupełności. W przypadku, kiedy planujemy jednak podłączanie słuchawek planarnych (chociaż do planarów HiFiMana nie polecam żadnego z tych wzmacniaczy), warto jest rozważyć zakup Sony. Sony jest lepsze jeszcze w jednym aspekcie - bezproblemowo w trybie DAC obsługuje gęste pliki 24/192. Jeśli komuś na tym zależy, to wybór ma niestety ograniczony. Za to FIIO spokojnie może pracować z telefonami innymi niż iPhone. Znaczy z iPhone, podłączony właściwym kabelkiem, również działa.



Sprzęt dzięki uprzejmości mp3store.pl i kol. Selphy