Po raz pierwszy w swojej recenzenckiej karierze, kompletnie nie wiem co moge napisać o wyglądzie tego urządzenia. Panowie z BMW zrobili po prostu coś takiego, że cały mój zasób słów wydaje się zbyt ubogi. Po raz pierwszy też, w związku z tym, że mam małe dzieci, całość testów przeprowadziłem poza domem. Spróbuję więc wyjaśnić co z Deckardem jest nie w porządku. Urządzenie wygląda jak wczesny prototyp. Obudowa wzmacniacza wygląda nie jak celowo zaprojektowany obiekt, a jak na szybko poskręcany z kawałków aluminium twór, tylko żeby urządzenie uruchomić. Coś jak następny krok po tzw. desce. Audeze ma pełno ostrych krawędzi i elementów o które łatwo się uszkodzić, jest kiepsko spasowane, źle poskręcane, ma nierówne szpary na łączeniach. Do tego ożebrowanie wygląda tak, jakby właściwa obudowa była nasuwana (tak, tak, ożebrowanie wygląda jak połowa wsuwki), ale ktoś zapomniał jej dołączyć. Mnie Deckard z wyglądu kojarzy się z regałem magazynowym - nie ma być ładne, ale ma być praktyczne. Tyle, że przez ilość ostrych krawędzi, jest też niepraktyczne. Tak, wyobraźcie sobie, że sprawdziłem, da się o Deckarda skaleczyć, i wcale nie trzeba robić tego celowo. Zdjęcia, przez czytelników o słabszych żołądkach nie umieszczę, bo była krew.
Konstrukcyjnie, z informacji wygrzebanych w necie, Deckard też dupy nie urywa. Najmocniejszym elementem, ujawnionym przez Audeze (nie otwierałem urządzenia, więc muszę się posiłkować doniesieniami z frontu), jest odbiornik USB oparty na znakomitej kości XMOS. Sterowniki od Audeze zostały oczywiście wykastrowane i pozbawione konsoli, więc uzdatniłem te pozyskane od Thesycona, a które już wcześniej wzbogaciłem o obsługę urządzeń FIIO. Sterowniki dla chętnych do pobrania tutaj. Niestety dalej nie jest już tak różowo. Mr. Legg nie rzucił się od razu na ambitny projekt. Jako DAC pracuje Ti5102a(PCM5102), szału nie ma, żaden flagowiec, ale też i nie całkowita porażka. Miałem okazję słuchać kilku konstrukcji opartych o ten przetwornik i sa tam konstrukcje świetne (Meridian Explorer) do delikatnie mówiąc słabiutkich. Sam wzmacniacz pracuje w pełnej klasie A, ale oparty jest o wzmacniacze operacyjne. I to wszystko już za 699$. Jak na Audeze cena wygląda na okazję. Muszę się jednak przyznać, że jak na wyrób p. Legga, który to popełnił sprzęt audio po raz pierwszy, to chyba jednak troszkę dużo.
Odsłuchy prowadziłem z wykorzystaniem słuchawek: Shure SRH-1440, SWS Nuoroda, Lime Ears
Jako punkt odniesienia zostały uzyte: Citrone TubeDAC, FCLII, ColorflyC4.
Deckard został wyposażony w selektor gain z trzema opcjami wyboru: Low, Mid High. Głośność już w przypadku Low jest wystarczająca nawet w przypadku SWS Nuoroda. Niestety w przypadku Lime Ears dość mocno dokuczają szumy własne wzmacniacza. Producent podaje 4W przy 20 ohm, na Head-fi znalazłem jednak inne wartości: 795mW @ 33ohms, 465mW @ 300ohms, 235mW @ 600ohms. Przy impedancji wyjściowej 3 ohm to naprawdę dobre parametry. Niestety mam co do ich rzetelności wątpliwości. Ponieważ producent podaje, że SNR to 106dB a ja na dokach wyraźnie ten szum słyszałem, już przy praktycznie zerowej głośności.
Deckard gra bardzo zrównoważonym tonalnie. Delikatnie faworyzuje górne pasma, szczególnie te w okolicy górnej średnicy i sybilantów. Domyślam się, że to celowy zabieg, mający na celu uzupełnienie oferty własnych słuchawek o wzmacniacz dla nich. Z SWS było trochę za ostro, ale już np. SRH-1440 zagrały mi bardzo dobrze.
Bas w produkcie Audeze jest masywny, energetyczny. Jest jednak lekko cofnięty względem górnych tonów, co może dobrze robić słuchawkom ciemnawym lub nawet ciemnym. Wzmacniacz zapewnia bardzo dobrą kontrolę najniższych pasm, stawia wręcz na kontrolę absolutną. Niskie tony mają dla słuchacza bardzo liniową charakterystykę. Średnica jest również bardzo równa, neutralna. Bardzo dobrze oddawane są wokale, chociaż mam wrażenie lekkiego ich oddalenia. Na "altujących" damskich wokalach dosłuchałem się lekkiego nalotu, coś jakby cyfrowy obrys. Ani na FCL II ani na Colorfly C4 w tych samych nagraniach i na tych samych słuchawkach tego nie było. Średnie tony nie są ani gęste ani rozrzedzone. Bogactwo średnicy płynie z nagrania a nie ze sprzętu. Góra pasma potrafi czasami zakłóć, zdarzają się też nieprzyjemne rezonanse przy wyższych głośnościach, ale to wszystko przy raczej jasnych słuchawkach. Na ciemnych lub ciemnawych wszystko się ładnie wyrównuje, odmula. Trochę brakuje rozdzielczości i powietrza, ale do tego przyzwyczaiły mnie Staxy, więc pewnie się czepiam.Jak na rozjaśniony sprzęt zdecydowanie za duże braki ma ten wzmacniacz na samej górze, a jego rozjaśnienie wynika z przełomu średnicy i wysokich.
Deckard sprawdzi się dobrze i jako mocny wzmacniacz i jako integra. Celowałbym raczej z zakupem w przypadku słuchawek ciemnych bo im może zrobić lepiej niż słuchawkom jasnym, szczególnie tym mającym tendencję do sybilizacji. Najnowsze dziecko Audeze zdecydowanie pokonało wg. mnie, sporo droższy wzmacniacz HiFiMAN EF6. Gdyby nie ten nieszczęsny design to moja ocena Deckarda była by zdecydowanie dużo wyższa. Ale pomimo tego wzmacniacz od Audeze umilił mi pobyt poza domem (tak, pomimo obudowy, był to mile spędzony czas) i jeśli go nie ruszać, to bardzo dobry kompan biurkowego słuchania. Muszę też przyznać, że jak na pierwszy raz p. Legg sprawił się bardzo dobrze, co pozwala z niecierpliwością wyczekiwać kolejnych konstrukcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz