poniedziałek, 28 marca 2016

Mee Pinnacle P1

Musical Enyoment for Everyone, czyli w skrócie Mee, to wcale nie rozwinięcie jakże dobrze znanego okrzyku kóz bojowych wypasanych na polach Libanu. To nazwa firmy, która od 2005r. produkuje słuchawki portable. Większość produktów plasuje się w cenie poniżej 100$, ale od niedawna w ofercie znajduje się produkt wyceniany na 199$. A to w ofercie tego producenta jest niemałą rewolucją. W końcu za jedne P1 można by kupić prawie cały pozostały asortyment Mee.
Mee Pinnacle P1, to słuchawki dokanałowe, dynamiczne w cynkowo-aluminiowej obudowie. Wyposażone w odpinany kabelek ze złączem takim samym jak słuchawki Shure. Podobno w pierwszych egzemplarzach był luz na połączeniu, ale Mee zrobiło akcję serwisową i wymieniało słuchawki i kabelki wszystkim niezadowolonym. W moim egzemplarzu nie było od strony mechanicznej nic, czego mógłbym się przyczepić. Sam słuchawki sprawią wrażenie produktu luksusowego, klasy premium. W komplecie znajdziemy 9 par tipsów, redukcję na 6,3mm jack, twardy futerał oraz 2 przewody, jeden z pilotem uniwersalnym. Sam przewód wydał mi się najciekawszym elementem zestawu i jeśli miałbym słuchawki Shure to na pewno bym się nim poważniej zainteresował.
Z dołączonego zestawu tipsów mnie przypadły do gustu tylko biflange. Pozostałe silikonowe tipsy były zbyt luźne, a pianki psuły brzmienie. W sumie nic dziwnego, bo do tej pory to chyba tylko Shure Olives nie dawałły mi podstaw do takiego stwierdzenia. Sama tulejka ma średnicę ok. 4mm, więc tipsy powinny być rozmiaru T200. Dzięki "zadziorowi" na końcu tulejki słuchawki, ani razu nie zdarzyło mi się, aby w czasie testów tips został mi w uchu (co niestety nagminnie mi się dzieje w innych moich słuchawkach). Kształt obudowy mocno przypomina mi Westone4R, które kiedyś posiadałem. Tam te słuchawki były dla mnie wzorem wygody i ergonomii. Tak też jest i w przypadki P1. Sama aplikacja bezproblemowa, seal złapany od "kopa", nic mi nie przeszkadzało, nie drażniło ani nie wypadało. Byłem w stanie przesiedzieć w nich cały dzień w pracy, nie zauważając konieczności wyciągania ich z uszu.
 
Vsonic GR07 są wprawdzie łatwiejsze w aplikacji, ale zła aplikacja powoduje większe różnice w brzmieniu niż w Pinnacle P1. W tych drugich różnice wynikają tylko z ewentualnego braku seala, za to GR07, pomimo szczelnej aplikacji, potrafią zagrać całkowicie inaczej w zależności od głębokości aplikacji. Gr07 przez mało ergonomiczny kształt obudowy, słabo nadają się na słuchawki "do łóżka" zawsze gdzieś mnie ugniatały, zmiana pozycji powodowała zmianę brzmienia. W P1 nie mam tego problemu. Jest seal, to jest dobre granie. I koniec.
P1 to kolejne słuchawki dynamiczne, które zbliżają się brzmieniowo do armaturowej braci. Oszczędniejsze na basie i dolnej średnicy niż GR07, z górą która mocno przypomina mi SE535. P1 dają wrażenie podbicia tylko skrajów pasma, i to tylko ych całkiem skrajnych. Dzięki temu tąpnięcia subbasu, czy pogłosy na samej górze są wyraźne i nie mamy poczucia, żeby czegoś brakowało. Znaczy w tych skrajnych zakresach. Bo w środku bywa różnie. Na pewno całościowo, P1 są równiejsze od GR07, ale czuć, że taki fortepian (Marek Dyjak, "Moje Fado") gra trochę za chudo, tak bez masy. Jakby ktoś przesadził z odchudzaniem dolnej średnicy, żeby nie zakłócić przejrzystości przekazu. Podobne wrażenie mam z górną średnicą. Ktoś, kto stroił te słuchawki, tak bał się jakiejkolwiek sybilizacji, że wyciął trochę za dużo. Przez to znowu mamy niepotrzebne wrażenie przyciemnienia przekazu. Mimo tych "problemów" (przyznaję, że trochę wydumanych i wynikających raczej z porównania ze sprzętem towarzyszącym), mózg do P1nek adaptuje się błyskawicznie i już po kilku minutach bez punktu odniesienia dalibyśmy się ubić, że to idealnie równe słuchawki. 
Scenicznie GR07 są lepiej poukładane. Wokale są w nich bliżej, a cała scena lepiej rozciągnięta w głąb. Jest dużo wyraźniejszy podział na plany, lepsza holografia. Ale uważam, że GR07 w kwestii scenicznej w kategorii dokanałowej nie mają sobie równych. I wcale nie oznacza to że P1 są scenicznie kiepskie. Oznacza to tylko, że GR07 są wybitne w tej materii. Natomiast mózg do tej prezentacji adaptuje się znowu bardzo szybko (pewnie jest to oznaka naturalności) i po kilku utworach nie miałem już poczucia płaskości sceny. W ogóle adaptacja mózgu do (dobrego) brzmienia P1nek następowała błyskawicznie. 

Na koniec kilka słów o cenie. Bo cena P1nek, jak na słuchawki dynamiczne jest sporawa. Nies zauważyłem jednak, żadnych wad słuchawek dynamicznych, które mogłyby wskazywać na zbyt wysoką cenę. nie ma więc pykania przy aplikacji, nie ma rozlazłego basu. Ale nie ma też wad słuchawek armaturowych, które dość często mają bardzo niską impedancję. Mamy dzięki temu bardzo równo grające słuchawki, świetnie wykonane, z dobrym wyposażeniem dodatkowym. A pewnie gdyby nie informacja od producenta, nikt by się po brzmieniu nie zorientował, że ma do czynienia ze słuchawkami dynamicznymi. Zatem polecam, bo są tego warte.

Słuchawki do recenzji zostały wypożyczone przez dystrybutora marki Mee - firmę Audioheaven. Dziękuję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz