wtorek, 10 stycznia 2017
Cayin i5
Audiofil to jednak dziwny ktoś. No bo czy normalnym jest podążanie wbrew nurtom? Cała technologia i technologiczny rozwój zmierzają do jak największej integracji i funkcjonalności w jak najporęczniejszej, najmniejszej formie, a w audiofiliźmie to dokładnie odwrotnie. Podczas gdy "normalni" ludzie chcą jak najbardziej uniwersalnego sprzętu, ci "normalni inaczej" uważają, że od integry lepsze są sprzęty dedykowane, że od kolumny lepszy zestaw głośnikowy z Bi-Wire, CD to CD a nie jakieś kombo z DVD, a odtwarzacz, Panie, to ma odtwarzać a nie śledzić wyniki na Forexie. I tak do najdroższych zalicza się sprzęty o funkcjonalności obciętej już dawno poza ramy przyzwoitości (choćby TerraPlayer), które przy tym mają być jeszcze niewygodne w użytkowaniu. Wtedy Audiofil czuje się spełniony. Ma sprzęt, którego nikt poza wąskim gronem znajomych nie rozumie. Ale poza tymi, do cna spaczonymi poszukiwaniem ideału, są też i inni, którzy "nie dają się zwariować". Dla nich producenci zmieniają niewygodne koszmarki w cudeńka techniki użytkowej. Dzięki temu mamy okazję obcować z urządzeniami takimi jak Cayin i5. Odtwarzacz multimedialny oparty na systemie Android.
I choć producent wyraźnie pisze, że to Lossless Music Player, to trzeba mieć świadomość, że jeśli mamy dostęp do pełnego Androida, to mamy już smartphone, tyle, że bez gniazda kart SIM. Wprawdzie pierwsze próby połączenia smartphone i DAP już się pojawiają, ale urządzenia dedykowane nadal mają się nieźle. Mnie informacja o wypuszczeniu kolejnego "pełnego" androida zelektryzowała. Bo wprawdzie telefony grają coraz lepiej, to Pioneer XDP-100R nadal jest moim głównym odtwarzaczem przewodowym. Cayin i5 pracuje pod kontrolą Androida 4.4, chociaż na rynku jest już wersja 7. Niestety historia innych odtwarzaczy nie daje nadziei na upgrade do wyższych wersji, i chociaż wydaje się to niepotrzebne do odtwarzania muzyki, to z czasem nasze ulubione programy mogą przestać działać. Jeśli już przy systemie jesteśmy to należy wspomnieć, że launcher został zastąpiony przez aplikację Cayin'a i jeśli ktoś chce zacząć korzystać z odtwarzacza w sposób wygodny i zgodnie z przyzwyczajeniami, to polecam instalację choćby Nova Launcher. Niestety w program startowy wbudowana jest aplikacja do odtwarzania plików, dlatego rezygnacja zmiana programu startowego powoduje konieczność zmiany i w tym zakresie. W Sony ZX1 czy właśnie w Pioneer rozwiązane jest to przyjaźniej.
DAP wyposażono w WiFi oraz w Bluetooth w wersji 4.0. Niestety kodeka APT-X zabrakło i odczuwalne jest to głównie przy zasięgu. Już kieszeń spodni bywała problemem. Przejście przez Saturna czy inne elektromarkety do praktycznie konieczność trzymania odtwarzacza przy słuchawkach. Poza tym intensywna transmisja przez WiFi powoduje spadek (znaczny) jakości odtwarzanego materiału. I taki Tidal premium jeszcze "jakciemogę" ale już gęste pliki FLAC czy Tidal HiFi to permanentne przerwy w odbiorze. Tutaj znowu Pioneer zachowuje się zdecydowanie lepiej, nie ma mowy o zrywaniu transmisji przez Bluetooth, zasięg też jest jakby lepszy.
Cayin i5 wyposażono w energooszczędny procesor LC1813, DAC AKM4490, wzmacniacze AD712 i OPA1652 oraz bufor BUF634, dzięki temu player bez problemu radzi sobie ze wszystkimi dostępnymi formatami, w tym DSD128. System działa szybko, urządzenie jest responsywne, ekran nie jest ani oporny ani też przesadnie czuły na dotyk. Producent obiecuje 10h ciągłej pracy, i pewnie chodzi tu o słuchanie muzyki przy wyłączonym ekranie. Mnie się udało osiągnąć 7h przy słuchaniu z Tidal HiFi i 8h Flac na DT880/250Ohm i odpowiednio po godzinie więcej na LEA. Na szczęście tryb głębokiej hibernacji działa świetnie i w stanie czuwania Cayin wytrzymuje nawet tydzień.
Ale wracając do Tidala, w wątku o XDP-100R na forum.mp3store.pl wiele osób zwracało uwagę, że w trybie Variable LineOut słychać w słuchawkach zakłócenia. W Cayinie też te zakłócenia występują. Występują one również na LeEco Pro3. Dlatego wydaje mi się, że to jakaś przypadłość samego Tidala, która objawia się w zależności od skuteczności słuchawek (mnie na skutecznych dokach i XDP nawet w trybie podstawowym te zakłócenia też występują). Niestety w i5 przy podłączonych Etymoticach, Vision Ears czy LEA słychać delikatny pisk (taki jak u audiologa), a poza tym słyszalne są szumy własne urządzenia, nawet w trybie low gain. Warto jeszcze zaznaczyć, że Cayina wyposażono w gniazdo USB typu C i działa on z pełną prędkością tego standardu. Po włączeniu trybu Mass Storage Device ładowanie muzyki do odtwarzacza odbywało się z prędkościami między 30 a 60MB/s. Takiego wyniku nie udało mi się powtórzyć nawet na telefonach. Przy takiej prędkości transmisji nie przeszkadza brak drugiego gniazda microSD (Pioneer ma dwa).
Brzmieniowo Cayin i5 to najwyższa półka. Bas jest niski, głęboki i raczej miękki, jest go mniej ilościowo niż w XDP-100R, jest też mniej punktowy. Wyraźniejsze są sub basy co właśnie powoduje wrażenie takiej miękkości i ciepła w przekazie. Średnie tony nadają klasy w brzmieniu, są fenomenalnie zagęszczone (nie za bardzo i nie za mało), brzmienie instrumentów jest świetne i nie ma znaczenia czy to saksofon czy gitara elektryczna, wypełnienie dźwiękiem jest idealne i właściwe dla danego instrumentu. Z równą przyjemnością słuchałem Lamb of God, Jana Garbarka, Imany czy Faithless. Wokale są bliskie, pięknie zarysowane, wyraźne. Szczególnie przy muzyce cięższej daje się to docenić, gdzie nierzadko nie daje się rozróżnić wokalu od wymiotów. Tutaj nie ma najmniejszego problemu. Nie żebym dla pewności słuchał wymiotujących ludzi, ale skoro już można to zawsze kolejny plusik dla sprzętu. Wyjątkowa jest też separacja źródeł. Wszystko ma swoje miejsce w przestrzeni, nic niczego nie przesłania, a spójność przekazu jest zachowana. Góra nie jest natarczywa, nie szeleści, dodaje ładnego konturu i określa szczegóły. Jest doskonałym uzupełnieniem przekazu a nie clou samym w sobie. Jest to góra bardzo rozdzielcza i szczegółowa, nie męcząca, ale i nie stonowana.
Cayin i5 słuchany bezpośrednio po XDP-100R daje najpierw wrażenie spokojniejszego, jaśniejszego i lepiej ułożonego dźwiękowo, żeby za chwilę uzupełnić przekaz o moc i dociążenie, które w pierwszej chwili lepsze wydają się w Pioneerze. Ale im dłużej słuchałem, tym bardziej podobne urządzeni mi się wydawały a różnice (głównie za sprawą regulacji głośności) się zacierały. Scena to dość bliski pierwszy plan z instrumentami rozrzuconymi na planie stożka przed słuchaczem. Podoba mi się, że odtwarzacz nie gra wszystkiego na jedno kopyto. Ogromne znaczenie ma nagranie i nie można powiedzieć o przepastnych przestrzeniach, bo praktycznie cała płyta The Shape of a Broken Heart Imany to dość klaustrofobiczne granie z centrum głowy a już Tubular Bells III to zagony przestrzeni. Do tej pory jednak sprzęt portable różnicował nagrania pod względem przestrzeni, to jednak zachowywał swój charakter i był on wyczuwalny dość intensywnie. Tutaj miałem dość spory problem z określeniem czy Cayin gra szeroko czy wąsko, czy głęboko czy raczej blisko. Bo nagrania które na Pionku były gęste i intymne, na Cayinie zbliżały się jeszcze bardziej. A te, w których przestrzeń gra pierwsze skrzypce, miały tą przestrzenność bardziej zaakcentowaną.
Cayin i5 jest niewątpliwie zawodnikiem ekstraklasowym. Doskonale łączy funkcjonalność Androida z jakością reprodukowanego dźwięku. Wolałbym przy tym, żeby i5tka lepiej radziła sobie ze słuchawkami dokanałowymi niż z domowymi nausznikami, ale pewnie jakby tak było, to jak i w przypadku Cayina, komuś będzie przeszkadzało, że planarów nie uciągnie. Trochę martwi mnie też ten KitKat i Bluetooth. Za to dźwiękowo i obsługowo sprzęt jest pierwsza klasa.
Sprzęt dostarczony do testu dzięki uprzejmości Audiomagic.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń