wtorek, 23 lipca 2013

SoundMagic HP200 - Test z dylematem


Miałem napisać dzisiaj śmieszny tekst o Equalizerach, ale potem na forum mp3store, w jednym zdaniu wypstrykałem się z argumentów. I ciężko by się było pastwić, mając do dyspozycji tak bardzo już ograniczony arsenał.

Następnie siadłem do spisywania swojej radości z połączenia AK120 z HiFiman HE-5LE. Ale tutaj uznałem, że świat jeszcze nie jest gotowy na test w którym po stronie generatora dla planarów nie stoi elektrownia atomowa.

Na koniec wymyśliłem, że znowu dowalę się do kabli za milion złotych, ale akurat nie znalazłem żadnej fajnej pożywki w necie.

No i staneło na tym, że mając w domu SoundMagic HP200, napiszę parę słów na ich temat. Także nie będzie śmiesznie(no chyba, że się wygłupię), ani dramatycznie (chyba, że polegnę dramatycznie przy tym teście). Za to będzie znowu o słuchawkach.


A zatem, co to takiego to HP200. Ano to półotwarty "bliźniak" HP100, które opisywałem jakiś czas temu. Zapakowane są identycznie, wyposażone również (chociaż z niewielką zmianą, ponieważ zamiast podstawowego kabla, który w HP100 jest spiralny, w HP200 mamy kabel prosty). W HP200 nie znajdziemy też jakże gustownie odpustowego, połyskliwego plastiku na słuchawkach, a w związku z tym, nie ma szmatki do polerowania. A co w zamian ? No bo skoro słuchawki są droższe, a mniej wyposażenia w pudełku, to coś musi być, co zrekompensuje różnicę w cenie. No bo kilka dziurek chyba nie ?


Pominąwszy wszystkie niepotrzebne opisy, bo słuchawki z zewnątrz do złudzenia przypominają HP100, idziemy od razu do meritum. Pierwsza rzecz, która mnie się nie spodobała, to skórzane (skóropodobne - nigdy nie potrafiłem tego odróżnić) pady. W słuchawkach półotwartych, gdzie szczelność połączenia nie ma (albo nie powinna mieć znaczenia), spokojnie można było zastosować wygodniejsze welurowe pady. Nieciekawy też, jak na wentylowaną konstrukcję, jest efekt tupania, jaki daje nam się we znaki, przy przemieszczaniu się w tych słuchawkach. Takie coś może występować w zamkniętych konstrukcjach, ale w półtwartych nie powinno (właśnie to całkowicie zniechęciło mnie do Philips Fidelio L1). I tutaj już koniec wad. 

Szukający brzmienia HP100 się zawiodą. Dzwięk jest mniej "efekciarski", całość bardziej wyrównana, i można by się nawet pokusić o naklejkę "słuchawki referencyjne". Słuchawki grają naprawdę bardzo równo, nie faworyzując żadnego z pasm. Najbardziej podobało mi się podpięcie ich do pieca od gitary basowej. Grały wtedy miniaturowym dźwiękiem tego co dostawałem z paczek. Godne podziwu. Przy przesiadce z HP100 jest wrażenie, jakby wszystkiego było mniej, tylko powietrza więcej. Jednak po kilku minutach słuchania już nic nie brakuje, wszystko to co było w HP100, pojawia się i w HP200, jest tylko mniej akcentowane. Słuchawki dają odpocząć, kładąc główny nacisk na zwartość i konsystencję przekazu. 

HP200 nie podają nam poszczególnych instrumentów w sposób odseparowany, a raczej prezentują muzykę jako całość. Przyznam szczerze, że w elektronice było to co najmniej męczące, ale już muzyka rockowa, czy choćby symfoniczna, sprawiała mi olbrzymią frajdę ze słuchania. Dla szukających analogii to HP200 grają w sposób zbliżony do HD650, tyle, że są wyczuwalnie jaśniejsze. 

Na koniec parę słów o samym wykonaniu. Bo tym modelem SoundMagic potwierdza tylko, że nie jest "jakąś tam" fabryczką w Chinach. Mają aspiracje, i nie są one nieuzasadnione. Jakość jest super, wykonanie i materiały również. Samo wyposażenie słuchawek w taki futerał przechyla szalę na ich korzyść (jak często szukaliście "czegoś" żeby zabrać swoje ulubione potworki, ot choćby do pracy ? I jedynie ta cena, która mogłaby być podobna do HP100 - wtedy byłaby pełna rekomendacja z mojej strony. A tak to szukajcie promocji. Warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz