sobota, 22 sierpnia 2015

Astell&Kern - Flagowiec AK380



Przyznam, że po AK240, całkowicie straciłem zainteresowanie top modelami od A&K. Ba, nawet taki Junior, który niby to wywołał poruszenie, okazał się być w moich oczach (uszach) urządzeniem dość mocno przeciętnym, a przy tym wycenionym w strasznie dziwny sposób. Wiele osób argumentuje, że Marka Astell&Kern to prestiż i coś za co warto zapłacić. Wszystkim tym "zachwytasom" przypomnę, że marka i prestiż powstaje latami, pokolenia na to pracują i wtedy można za to płacić. Astell&Kern to twór raptem 2 letni. Więc gdzie tu prestiż? Ano, jak się okazuje, odpowiednia cena, powoduje też właściwy odbiór. I tak dochodzimy do dzisiejszego bohatera, Odtwarzacza przenośnego AK380, flagowego modelu marki Astell&Kern, należącej do koreańskiego irivera. 
Aby na koniec nie zostać posądzonym o biedotę, taki a nie inny odbiór urządzenia ze względów finansowych, napiszę - nie stać mnie na to urządzenie. Ale nie dlatego, że nie mam na niego pieniędzy (bo mam), ale dlatego, że w tej cenie spokojnie mogę poskładać świetny, stacjonarny zestaw słuchawkowy, a portable, chociaż gorzej grające od AK380 dołożę niejako w pakiecie. I zestaw domowy będzie o kilka klas lepszy, a w portable nie zauważę różnicy w jakości, będąc atakowany hałasem outdorowym. W czasach kiedy bardzo często podróżowałem i sypiałem wiele w hotelach (albo po prostu poza domem), inaczej bym patrzył na to urządzenie. Tekst, w miarę możliwości, będzie zawierał moje aktualne przemyślenia i odczucia, ale na ile to możliwe, zrobione "na chłodno". A to dlatego, że nie mam żadnego emocjonalnego stosunku do AK380. Niemniej jednak uważam, że jest dla tego urządzenia właściwa klientela, osoby, które mniej zwracają uwagę na informację za ile. Tym osobom będę starał się podpowiedzieć,  o co w tym AK380 tak naprawdę chodzi. Bo jak się okazuje, nowy AK to cała nowa filozofia i próba budowania systemu do odtwarzania w koło 380tki.
Na początek kilka faktów. AK380 jest bez wątpienia jednym z najlepiej wyposażonych DAPów na rynku. 256GB wbudowanej przestrzeni, do tego obsługa kart microSD, to zdecydowany lider. Do tego 2 kości DAC AK4490, obudowa z aluminium wykrawanego z jednego klocka, duży (4") wyświetlacz dotykowy o rozdzielczości 400x800, fizyczne pokrętło potencjometru, sprzętowa obsługa DSD128, zbalansowane wyjście słuchawkowe, możliwość wypuszczenia zbalansowanego sygnału liniowego (przez odpowiednią stację dokującą), Bluetooth 4.0, Wifi, możliwość pracy w trybie USB DAC. Wprawdzie A&K się już tym nie chwali, ale jako USB DAC pracuje kość XMOS (dla chętnych zaktualizowana wersja 2.23 sterowników Thesyscon - sprawdziłem - działa dużo lepiej niż te od Astella, buildowane przeze mnie. Do pobrania tutaj). Wprawdzie w trybie plikowym maksymalna deklarowana rozdzielczość pliku to 32/384 to w trybie USB to już 24/192. DSD128 udało mi się uruchomić bez najmniejszego problemu(na FIIO po USB niestety DSD nie działa). Cały ten zestaw robi naprawdę piorunujące wrażenie. Mamy do czynienia z prawdziwym kombajnem. A mimo to, do tej pory moim ulubieńcem w tej materii pozostaje FIIO X5, które w przeciwieństwie do AK jako wyjście cyfrowe ma zastosowany COAXIAL a nie optyczne SPDIF. Dzięki temu funkcjonalność X5 wzrasta o zastosowanie go w roli konwertera. Z DSD jest jeszcze jeden problem. AK380 nie rozpoznaje plików ISO, więc całe albumy trzeba będzie konwertować (FIIO radzi sobie z ISO-DSD bez najmniejszego problemu). Ale i AK380 ma unikalne funkcje. Dzięki wbudowanemu WiFi i Bluetooth potrafi bezprzewodowo wysyłać dźwięk do urządzeń stacjonarnych (stream) lub słuchawek (Bluetooth i kodek APT-X). 
Na urządzeniu zainstalowany w czasie testu był soft 1.07. Piszę o tym dlatego, że na poprzednich wersjach użytkownicy zgłaszali długie uruchamianie urządzenia lub zacinanie przy przewijaniu utworów. Ja doliczyłem do 15 przy uruchamianiu, a zacinania nie uświadczyłem. Udało mi się go dopiero zawiesić na dosyć wolnej karcie 2GB z której próbowałem odtwarzać DSD i mocno skakałem po utworze. Wyjęcie karty załatwiło problem. Nie zauważyłem też różnic w brzmieniu pomiędzy USB-DAC, plikami z pamięci a plikami z karty. Interface urządzenia mógłby być lepszy. Bardzo denerwowało mnie miejsce w lewym górnym rogu ekranu, ze strzałką powrotu. Jestem praworęczny, mam dość duże dłonie, a mimo to kciuk mi ledwo sięgał. Poza tym soft szybki, dobrze reagował w trakcie przewijania i nie powodował złych wyborów przy obsłudze palcem (tzw. miss-pointy/miss-touch). Jestem zwolennikiem obsługi klawiszami fizycznymi, ale z takim dotykowcem mógłbym żyć. Natomiast kompletna klapa to moduł USB odpowiedzialny za komunikację danych. Przesył plików do pamięci z prędkością max 6MB/s to jakaś pomyłka. O ile w przypadku X5II mogę zrozumieć oszczędność w tej materii (Ale FIIO dodaje w komplecie adapter microSD->Pendrive), o tyle w sprzęcie tej klasy nie ma prawa się coś takiego wydarzyć. Sony ZX1 osiągało transfery nawet dochodzące do 18MB/s, i to jest poziom akceptowalny. Nie wyobrażam sobie częstych zmian zawartości 256GB pamięci z transferem 5MB/s (średnio w teście). 
Koń jaki jest każdy widzi - i w kwestii wyglądu się nie wypowiem. Nie no dobra. Brzydki jest i tyle. Ale ja dziwny jestem i nie rozumiem sztuki ekstrawaganckiej. Wolę regularne linie i kształty. Nie lubię kobiet z jednym uchem, albo okiem. Nie spodobałaby mi się dziewczyna która ma elementy twarzy bardziej z lewej. Tak i nie podoba mi się niesymetryczna, pocięta prostymi sylwetka AK380. Wszystkie te załamania powodują, że urządzenie łapie kurz i paprochy, bez pędzelka ciężko je wyczyścić, w dłoni leży dziwnie i jakoś nie tak. Nie moja bajka, ale co mi tam do cudzych gustów. Wydaje mi się jednak, że mniej ekstrawagancji w wyglądzie a więcej rozmachu w dopracowaniu urządzenia, mogłoby wpłynąć pozytywnie na odbiór przez klientów. A tak część nie wie o co chodzi z tym wyglądem, ale bezpiecznie twierdzi, że to taka moda, że fajne, po cichu przekonując się, żeby siedzieć cicho i nie wyjść na niedokształconego buraka. W sumie, niby prawda, bo urządzenie ma grać, a nie wyglądać, ale w przypadku AK380 z tym drugim jest więcej problemów niż z tym pierwszym. Bo o ile ekstrawagancję w wyglądzie można zaakceptować,  o tyle braków brzmieniowych już nie. Zbyt wiele uwagi poświęcono na "skopany" design, zbyt mało na zrobienie urządzenia uniwersalnego. Muszę też dodać, że egzemplarz przeze mnie posiadany miał wysoce niezadowalający czas pracy na baterii. Po naładowaniu do pełna (dla wątpiących, wiem jak ładować sprzęt elektroniczny), wytrzymał przy wyłączonym  ekranie, BT i WiFI, tylko odtwarzając 16bitowe FLAC na słuchawkach 24 Ohm przy głośności 85, niecałe 7h. Dokładnie 20 minut dłużej niż poniżany za czas życia na baterii Colorfly C4. Niestety przy pełnej zabawie, polegającej na częstym włączaniu ekranu, zmianach głośności i utworów czas był w okolicach 5h40m. Podczas gdy Colorfly grał tylko 15 minut krócej niż kiedy był pozostawiony samemu sobie (7h12m). Słabiutko. 
Opis brzmienia AK380 wydawać by się mogło, będzie najłatwiejszym elementem. A tu psikus. Astell&Kern się nie popisał. Zrobili urządzenie niejako do rezerwatu, które świetnie zgrywa się z pozostałymi (niestety mocno kalekimi dźwiękowo urządzeniami), ale przez to trzeba mocno szukać, żeby wyszukać dobrze brzmiące połączenie. Niestety AK380 jest bardzo wybrednym i mało synergicznym urządzeniem. Ja próbowałem znaleźć synergię posród sprzętu który posiadam, a za punkt odniesienia brałem swój tor domowy. 
Słuchawki w teście: Sony MDR-1R, Oppo PM-3, Takstar Pro80, Philips SHP-9500, Philips A1-Pro, Lime Ears Aether, CustomART Harmony 8
Zestaw referencyjny: YSDZ DA-03 DAC (Dual SabreES9018, w pełni dyskretna sekcja analogowa, odbiornik USB Amanero Combo 384), Eurydice Tube AMP, Stax SR-009
Starałem się też w miarę możliwości na bieżąco porównywać brzmienie do Colorfly C4 i FIIO X5 II 

Opisując brzmienie, skupiłem się raczej na wadach, które nie występują u konkurentów, natomiast jeśli AK było w czymś najlepsze to również starałem się to wypunktować. 

Zauważyłem w czasie testów niepokojącą sprawę. Urządzenie podłączone do komputera przez kabelek USB piszczy. Tak jakby nie miało masy, ponieważ dotknięcie palcem obudowy AK od razu likwidują ten pisk. A był on wyraźnie słyszalny niezależnie od użytego przeze mnie kabelka czy słuchawek. Jednocześnie FIIO nie wykazywało takich problemów.  
AK 380 + Takstar Pro80
Takstary wziąłem do odsłuchów trochę rzutem na taśmę, szukając czegokolwiek co potwierdziło by dominację AK380 nad pozostałymi DAPami w teście i nawiązałoby jakąkolwiek walkę z zestawem stacjonarnym. 
Wobec zestawu referencyjnego subbas robił największe wrażenie. Takstary schodziły piekielnie nisko, powodując drżenie włosów na karku.W Song of the Stars, w wersji DSD, wrażenie było piorunujące. Za to góra nie była już taka rewelacyjna. Pojawiły się przeostrzenia, nie jakieś straszne, ale wyraźnie słyszalne. Sporo jest niepokojących rezonansów, które nie są słyszalne ani na C4 ani na X5. Średnica jest piękna, śpiewna, czytelna. Bardzo bogata w argumenty. Na C4 było wyraźnie spokojniej, mniej rezonansów na przełomie wyższej średnicy i góry. Mniej zadziornych dźwięków, a subbasu tyle samo. C4 z Takstarami grały bardzo blisko tonalności zestawu Staxowego. Natomiast FIIO Miało delikatniej mniej nasycony subbas, ale za to była najlepsza holografia i separacja. 

AK380 + Sony MDR 1R
I znowu zacząłem od Dead Can Dance - Song of the Stars. Tutaj subbas nie był już tak imponujący jak w przypadku Takstarów. Imponujące było jednak to, że nie było problemów z ostrością dźwięku. Scena bardzo szeroka ale dosyć płaska. U konkurencji było węziej ale za to sporo głębiej. W AK380 głębia budowana jest raczej w pionie i dzięki temu mamy dźwięk rozchodzący się nad słuchaczem. W muzyce rockowej lekko siada separacja, fortepian był lekko wycofany (I Will Remember - Toto), w głośniejszych partiach robiło się za głośno, podczas gdy na cichych partiach potrafiły uciekać szczegóły. Bardzo dobra za to była perkusja, kotły i wszelkiej maści basowe uderzenia z mocą. W elektronice świetna holografia, dobre efekty 3D (Skrillex - First of the Year). Uderzenia mają moc. 

AK380 + Oppo PM-3
Subbas nie robi prawie żadnego wrażenia. Drżenie skóry występujące na Takstarach kompletnie straciło moc. Przeszkadzajki brzmią jak skurupy orzechów zawiązane w mokre gacie. Siada separacja, pojawiają się rezonanse na przełomie średnicy i wysokich. Ten sam utwór na FIIO ma moc i separację. Prezentacja na FIIO też jest lepsza. To co na AK380 grał nad głową, jest teraz przed nami. Scena ma raczej sferyczny kształt, nie jest płaska. W AK380 mamy linię dźwięku przechodzącą przez środek głowy. W muzyce rockowej jest chyba jeszcze gorzej. Na początku utworu Alive w wyk. Hiromi, jest bardzo agresywna partia na perkusji, która ma całkowicie polepione dźwięki talerzy i mocne rezonanse z tego wynikające, żeby za chwilę całkowicie zmienić obraz i wycofać dźwięk tychże na 3ci plan. Brzmi to trochę jak tłuczone szkło. Tutaj najlepszy efekt jest na Colorfly. Scena jest największa, instrumenty najlepiej poukładane, separacja wzorcowa. A poźniejsze granie na talerzach wcale nie nosi znamion schowania.


AK380 + Philips SHP-9500
Wszystko strasznie odchudzone, bez masy, na Alive początek brzmiał jakby ktoś rozsypał wiadro igieł. DCD brzmi jakby ktoś na grzebieniu grał. Karykatura dźwięku. Tych słuchawek nie warto podpinać do AK380 wcale. 


AK380 + CustomART Harmony8
W Dead Can Dance zaskakująco mało subbasu. Za to góra pod kontrolą. Dźwięk gęsty, miły na ucha. Pięknie wypełniona scena. Przeszkadzajki, które do tej pory waliły z nad głowy, teraz są lekko przed słuchaczem, w b. dobrym układzie stereo. Ale znowu C4 robi to samo tylko 2 klasy lepiej. Scena otacza słuchacza. Subbas aż masuje małżowiny. Przeszkadzajki są lekko za słuchaczem, ale dźwięk się rozchodzi w przestrzeni. W AK cały przekaz jakby miał mniej barw, był bardziej pastelowy. W Alive brak problemów z separacją, bardzo wyraźnie zaakcentowany walking basowy. Fortepian gra w dwóch planach, główny temat i smaczki jakby z oddali. Niemniej jednak gitara basowa jest wiodąca w tym utworze. Jest dobrze, ale niestety pisanie, że znowu konkurenci robią to lepiej, jest jak kopanie leżącego. Nie mogę powiedzieć, żeby to zestawienie mi się nie podobało, żeby grało źle. Ale znowu wiem, że da się lepiej. I to tylko wymieniając DAP na inny.

AK380 + Lime Ears Aether
Tutaj chyba zawiodłem się najbardziej. LEA to najrówniejsze słuchawki jakie znam. Są przy tym bezwzględne dla sprzętu, wyciągając z niego wszystkie cechy na wierzch, pokazując zalety i braki nawet jeśli coś próbuje być maskowane. Tutaj nie ma miejsca na kompromisy. I to niestety słychać.
AK380 w DCD daje nam radość z efektów, dopiero jak głośność przekroczy 100, ale wtedy przeszkadzajki wybijają nam dziury w mózgu. Trzeba zejść z głośnością do ok 90, wtedy niestety bas nie jest już tak fenomenalny, całość przekazu robi się bardziej spójna. W Alive nie ma problemów w intro. Talerze są idealnie odseparowane, problemem jest tylko scena, która ma liniowy, lekko zakrzywiony za słuchacza kształt. Wszystko jest w jednej linii, bardzo szeroko, na krańcach (lewym i prawym) ucieka delikatnie za plecy słuchacza. Masa dźwięku jest dobra. nie brakuje wypełnienia. 
W C4 subbas w DCD jest lekko wykastrowany, reszta podobnie jak w AK, z tą różnicą, że znowu mamy sporą głębię i świetną scenę. Ale dopiero FIIO pokazuje jak należy oddać z LEA najniższe dźwięki. Zachowuje przy tym bardzo wysoką jakość reprodukcji górnych rejestrów. Separacja, zarówno jak scena, świetne. 
Po tej całej batalii z literkami, wypadało by napisać parę słów podsumowania. Czy w takim razie AK380 jest urządzeniem złym? Nie, jest urządzeniem bardzo dobrym. Czy jest lepszy od poprzednika? Dźwiękowo nie, chociaż wydać postęp w sprawach poza dźwiękowych. Co w takim razie jest z nim nie tak? Strojenie. AK380 brzmi tak, jakby ktoś na siłę chciał zniwelować braki słuchawek AKR. Słuchałem i Layla i Roxanne i obydwie pary miały ten sam problem. Dziwne dołki na przełomie średnicy i góry, oraz poważne niedostatki w obszarze sybilantów, powodujące, że całość przekazu była ciemna i duszna. AK380 brzmi , jak ktoś chciał to zniwelować. Dzięki temu na każdych praktycznie słuchawkach, które są chociaż z nazwy monitorowe, wychodzą te braki. Kiedy rozpocząłem zabawę z EQ, który w AK380 jest naprawdę świetny, doszedłem do sytuacji, w której zniwelowałem braki(a raczej naddatki) urządzenia i połączenie z LEA zaczęło mi pasować, chociaż wcześniej było prawie niesłuchalne. Co ciekawe po włączeniu EQ sposób prezentacji zaczął przypominać ER4S, które uwielbiam i brakuje mi ich strasznie. Wszelkim niezadowolonym z tonalności AK380 polecam zabawę z EQ. Nie dość, że nie gryzie to naprawdę pokazuje co za potencjał drzemie w tym urządzeniu. Natomiast AK proponuję (o ile, ktoś z nich to przeczyta), żeby albo wyprostowali dźwięk, albo, żeby dodali ustawienia EQ usprawniające go do pracy z innymi niż AKR słuchawkami. Przecież na nich świat się nie kończy, a szkoda by było, żeby ze sprzętu AK powstał rezerwat. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz