niedziela, 24 sierpnia 2014

MOON 650D


Simaudio założone zostało w roku 1980 w Kanadzie, słynie ze swoich urządzeń stereo oraz konkretnie określonej filozofii brzmienia (gładkiego, ciepłego i analogowego)W czwartym kwartale br. ma wejść na rynek referencyjny wzmacniacz słuchawkowy tej firmy - na pewno pojawi się stosowny wpis, jak tylko dostanę go do testów, co prawdopodobnie będzie miało miejsce przed oficjalną polską premierą.



Dzisiejszym tematem będzie jednak urządzenie Moon 650D, przetwornik + transport w jednym, wyceniony na zawrotne 35 tysięcy polskich złotówek. W tym momencie mógłbym skończyć, jako iż cena jest bardzo wysoka i ciężko w jakikolwiek sposób rozmawiać o jej stosowności lub opłacalności, ale pragnę lekko przymknąć oko na ten mały "szczególik" i podejdę do urządzenia tak samo jak podszedłbym do przetwornika za 2000 zł. Z urządzeniami Simaudio obcuję na co dzień i wiem, że zawsze można się po nich spodziewać na prawdę dużo, ale jak będzie w tym przypadku? Przejdźmy do opisu naszego bohatera.




  BUDOWA

Moon 650D jest bardzo słusznych (albo i nie do końca) rozmiarów, DAC może delikatnie zasugerować nam wymianę stolika na sprzęt - na moim mieści się na styk. Wykonanie jest wzorowe, użyte materiały są bardzo wysokiej jakości, całość jest świetnie spasowana, sprawia fenomenalne wrażenie, a waga jest adekwatna do rozmiaru (16kg). Przetwornik jest w pełni zbalansowany, posiada wejścia usb, coaxial oraz optyczne, ze wszystkich obsługując pełne 24/192. Na pokładzie znajduje się też transport, umożliwiający czytanie płyt cd (niestety - Super Audio CD nie jest wspierane, tak samo jak dsd, co przy tej cenie jest sporym rozczarowaniem).

Konfiguracja usb przebiegła z problemami, ponieważ po niedawnej aktualizacji oficjalnej strony Simaudio, sekcja download jest jeszcze niedostępna, a sterowniki same się nie instalują. Całe szczęście producent odpisał mi w ciągu 10 (!!!) minut podając linka do bezpośredniego pobrania potrzebnych driverów, z przeprosinami za problem, brawo!

No dobrze, wszystko gotowe, DAC wykryty w komputerze, lampy we wzmaku nagrzane, czas podłączyć zabawki...


DŹWIĘK

Przy testach Moona 650D użyłem:

Okablowanie: Nordost blue heaven usb, Nordost Heimdall XLR, Nordost Red Dawn XLR
DAC : Musical Fidelity M1DAC, NAD M51
AMP : LittleDot MK VI+, Musical Fidelity M1HPA, Devialet 120, Gryphon Atilla
Słuchawki: Sennheiser HD800, Audeze LCD-XC, Hifiman HE-500
Kolumny: ProAc D20R, B&W 804D, Vienna Acoustics Mozart Grand


Nie zamierzam się zastanawiać, czy Moon 650D jest wart swojej ceny, czy chociażby jej połowy i czy zakup tego urządzenia jest w jakikolwiek sposób racjonalny, czy opłacalny, zamierzam jednak na trzeźwo opisać, jak on brzmi, a ująć mogę to  jednym słowem: zjawiskowo.

Urządzenie oferuje absolutnie referencyjny poziom ogólny, dając nam poczucie absolutnego realizmu i niesamowitej uchwytności dźwięku, podając nam przekaz fantastycznie nasycony w całym zakresie, perfekcyjnie odwzorowany barwowo i o bardzo szlachetnej manierze. Ale żeby nie zasypać was bełkotem, zróbmy to po bożemu.


Bas reprezentuje wszystkie cechy, które chcielibyśmy otrzymać od źródła - jest nasycony, gęsty, potężny, kontrolowany i niespotykanie bogaty. Ilość faktur i barw w tym zakresie jest nieskończona, bas schodzi niesłychanie nisko, jest bardzo rozdzielczy i zróżnicowany, potrafi prawidłowo oddać realizm w sposób, którego jeszcze w życiu nie słyszałem, a wszystko to robi z olbrzymią łatwością i w sposób niewymuszony. Pokłony.

Średnica jest na pierwszym planie, wyjątkowo bogata w uczucia i budująca piękne przedstawienie. Pasmo od pierwszych chwil czaruje niebywałą naturalnością oddania barw instrumentów oraz wokali, podając nam je w sposób bardzo wyrafinowany i szlachetny. Nie usłyszycie tutaj agresywnego i sztucznego wyciągnięcia wokali do przodu, zajmują one dokładnie to miejsce, które powinny. Ilość szczegółów na średnicy jest nieskończona - podając nam wszystko, co znajduje się w materiale, robiąc to w sposób nienatarczywy i niemęczący.

Góra jest w pełni kontrolowana, obłędnie rozdzielcza i bardzo naturalna, nie ma tu absolutnie żadnego podkolorowania. Akurat w moim przypadku jest to lekki minus, bo lubię lekkie "ozłocenie" górnych rejestrów, co dawały mi np. recablowane kablem Forza Audioworks Claire Beyerdynamiki T1, ale nie zamierzam pełnej naturalności tego pasma uznać za minus, ponieważ nie ma tu miejsca na moje prywatne preferencje. Talerze nigdy się nie zlewają, góra idzie niebywale wysoko, nie jest nigdy ostra i natarczywa, podawana jest z wyjątkową dostojnością i szlachetnością. Nie uświadczymy na górze absolutnie żadnego cyfrowego nalotu, jest ona perfekcyjnie zróżnicowana, potrafi być bardzo selektywna i wręcz szorstka, aby zaraz uderzyć w nas piękną gładkością i plastycznością, pokazując w idealny sposób to, jak została nagrana. W tym zakresie dzieje się bardzo dużo, a poziom szczegółów jest perfekcyjny, podając nam wszystkie informacje jak na tacy.

Sposób kreowania przestrzeni jest w Moonie wyjątkowy, żaden przetwornik nie dał mi tak dokładnie zarysowanych instrumentów i przestrzeni, w której zostały umieszczone. Zarówno na słuchawkach, jak i na kolumnach, możemy określić wielkość studia nagraniowego, w którym dany utwór był nagrywany (o ile realizacja sama w sobie na to pozwala). 



Najmocniejszą stroną przetwornika od Kanadyjczyków jest uchwytność dźwięku, każdy najmniejszy szczegół jest niesamowicie nasycony i realny. Zamykając oczy mamy wrażenie, że możemy dotknąć dźwięku, źródła pozorne są pokaźnych rozmiarów a sposób wybrzmiewania wokali oraz wszystkich instrumentów jest piorunujący, dając nam fantastyczne uczucie obcowania z muzyką na żywo. Wszystko w przestrzeni ma swój określony rozmiar i kształt, a nasycenie całego pasma daje nam niespotykany dotąd poziom realizmu. Mamy wrażenie jakby muzycy wyszli do nas z szafy i grali w sposób tak uchwytny, że zapominamy iż dźwięk dopływający do naszych uszu nie jest rzeczywiście grany na żywo.

Moon 650D to niebywale naturalny przetwornik, potrafiący podnieść klasę całego zestawu, dodać nam dużej nuty realizmu i namacalności dźwięku, robiąc to z kunsztem i szlachetnością godną podziwu. Co tu dużo mówić, referencja w pełnym tego słowa znaczeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz