LCD XC to pierwszy zamknięty model od amerykańskiego producenta i o ile cecha ta wyróżnia te
słuchawki na tle pozostałych urządzeń od Audeze, tak dalej mamy (na szczęście)
do czynienia ze słuchawkami ortodynamicznymi, z których firma ta zdążyła już
zasłynąć. Zobaczmy, jak zareaguje ten typ drivera w zamkniętej konstrukcji a
jako iż producent wycenił te słuchawki na 6500 zielonych, to wymagania mam na
prawdę duże.
IN
THE BOX
Audeze
LCD XC to taki słuchawkowy czołg i w pudełkowym odpowiedniku czołgu również do
nas przychodzi. Kuferek przeciwatomowy sprawia fenomenalne wrażenie, dając
poczucie absolutnego bezpieczeństwa zawartości, nawet przy rzucaniu nim o
ścianę (nie, nie próbowałem). Jest on wykonany z super wytrzymałego plastiku,
wygląda schludnie i surowo. Znajdziemy na nim tylko naklejkę z nazwą
producenta. Dzięki zamocowanej rączce kufer świetnie sprawdza się przy
transporcie.
W
każdym razie, bardzo duży plus za to, że producenci biorą sobie do serc
zapotrzebowanie przeciętnego słuchawkowego maniaka i raczą nas wyposażyć w coś
innego niż w pizza box.
Po
otwarciu kuferka czekają na nas słuchawki wraz z całym wyposażeniem, w skład
którego wchodzą:
- dwa
kable, jeden zakończony standardowym wtykiem Jack 6.3mm, a drugi zwięńczony
4-pinowym XLR-em (YAY). Brawo, w końcu nie trzeba się martwić szukaniem
zbalansowanego kabelka...
-
preparat do pielęgnacji drewna,
-
koperta z wszelkimi niezbędnymi dokumentami.
Pojemność
pudełka jest imponująca, a wszystko w środku ma swoje miejsce, dzięki czemu nie
mamy się co martwić o to, że wszystko będzie w środku latać, uszkadzając
słuchawki.
OUT
OF THE BOX
Przy
pierwszym kontakcie słuchawki robią PIORUNUJĄCE wrażenie. Są masywne, bardzo
ciężkie, bardzo duże oraz wyjątkowo urodziwe. Metalowo-drewniana konstrukcja
sprawia wrażenie pancernej, a spasowanie materiałów jest bardzo dobre.
Drewniane muszle prezentują się fantastycznie, przez co ciężko mi było przez
dłuższą chwilę oderwać od nich wzrok. Z wagą 650g słuchawki plasują się w
absolutnym topie, jeżeli chodzi o najcięższe nauszniki na rynku.
ON
THE HEAD
Cholera,
jakie one są ciężkie! Nie oczekujcie, że kiedykolwiek zapomnicie, że macie je
na głowie. Ciężar daje o sobie znać i nie ma możliwości, aby słuchawki nam
"zniknęły" z głowy. Całe szczęście, zarówno pady, jak i headband, są
wykonane z naturalnej skóry jagnięcej.
Nauszniki są bardzo grube i miękkie, dzięki czemu działają niczym dwie
poduszki siedzące nam wokół uszu, skutecznie i w przemyślany sposób niwelując
niewygodę spowodowaną przez dużą wagę. Po jakimś czasie da się do nich
przyzwyczaić, dzięki czemu siedzenie w nich nie jest torturą, jakby się mogło
zdawać przy pierwszym razie.
THE
SOUND
Do
odsłuchów użyłem:
DAC:
Musical Fidelity M1DAC, Simaudio MOON 650D
AMP:
LittleDot MK VI+, Rapture final
Słuchawki:
Sennheiser HD800, hifiman he-500
Kable:
Nordost Blue Heaven USB, Nordost Heimdall XLR, Nordost Red Dawn XLR
Audeze
zawsze grało na swój własny, mocno unikalny sposób. Było to granie
przyciemnione, bardzo masywne, soczyste, słodkie i plastyczne. Przy opisywanym
przeze mnie modelu muszę stwierdzić, że niestety (albo i stety) dźwięk poszedł
tym razem w inną stronę, co akurat mi odpowiada.
Ogólnie
mówiąc, LCD XC świetnie sprawdzą się w roli słuchawek monitorowych, kreując
zaskakująco neutralny przekaz, bez przesadnych podbarwień czy udziwnień, jak to
miało miejsce w poprzednich modelach. Ale po kolei.
Bas
jest fenomenalny, szybki, zwarty, mocny, potężny i świetnie kontrolowany.
Potrafi wybrzmieć na wiele różnych sposobów, świetnie różnicując to, co się
dzieje w dolnych rejestrach. Ma naturalny wydźwięk, nie przytłacza pozostałych
pasm, dobrze skleja się z resztą dźwięków, dając poczucie dobrego oddania
realizmu. Pod tym względem LCD XC przypominają HD800. Nie schodzą co prawda tak
nisko jak niemiecki flagowiec, ale bas jest dobrze zróżnicowany, rysowany grubą
kreską oraz potrafi czarować.
Średnica
zawsze była mocnym punktem wszystkich słuchawek Audeze. Tutaj nie jest inaczej,
aczkolwiek jest
Góra
jest specyficzna. Jasna, bardzo wyraźnie zarysowana, ale mocno zależna od toru.
Na jednym zestawie góra była posklejana i słabo kontrolowana, talerze zlewały
się w jedność i ciężko było mówić o jakiejś konkretnej analizie górnych
rejestrów, gdyż zdecydowanie brakowało selektywności oraz kontroli. Całe
szczęście, na moim głównym zestawie po problemie nie zostało nawet śladu, a
góra czaruje. Tutaj jest z kolei bardzo przejrzyście, rozdzielczo i szybko, nie
ma mowy o jakichkolwiek dziwnych plamach czy braku kontroli. Talerze mają
świetną głębie, wybrzmiewanie jest bardzo naturalne, a barwa oddana wzorowo.
Najlepszym określeniem dla tej góry byłoby to, że jest ona soczysta i
pastelowa. Potrafi pięknie oddać barwę dźwięku, od siebie dodając trochę plastyczności i gładkości, dzięki czemu mimo że wysokie tony są bardzo dokładne
i pełne detalu, to przyjemnie się ich słucha.
To
właśnie góra, dzięki wymienionym przeze mnie cechom, dodaje słuchawkom czaru,
dla którego chce się do nich wracać.
Jeżeli
chodzi o kreowanie przestrzeni, to tutaj już jest typowo po Audeze-owemu.
Źródła pozorne są ogromne, holografia bardzo dobra, separacja fantastyczna, a
przestrzeń, jak na model zamknięty, imponująca. Zamykając oczy mamy wrażenie,
jakbyśmy słuchali modelu w pełni otwartego, dzięki olbrzymiej łatwości w
kreowaniu sceny wszerz i wgłąb. Co ciekawe, scenę odebrałem jako zauważalnie
większą od tej z modelu LCD2, który przecież jest modelem otwartym. Na uwagę
zasługuje też świetna separacja między kanałami, ale wiadomo, taka już jest
technologia planarna.
Tak
jak wcześniej wspomniałem, słuchawki świetnie nadają się do
"monitorowego" odsłuchu, nie będąc przy tym zbyt wybredne, jeżeli
chodzi o realizację. Nie uświadczymy tutaj krwawienia z uszu, jeżeli zapodamy
im jakąś dźwiękową katastrofę, co akurat odbieram jako bardzo duzy plus.
Podsumuwując,
najnowsze dziecko od Audeze to słuchawki wybornej klasy, potrafiące się
podobać, jednocześnie będąc zjawiskowo dokładne i "audiofilskie".
Czapki z głów.
Za
wypożyczenie słuchawek do testu serdeczne podziękowania dla sklepu Q21.PL.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz