I stało się. Wreszcie mamy Staxy na warsztacie. Tym samym, po HD800, zabierzemy się za obalanie kolejnych mitów. Tym razem mity i zarzuty są poważne: Staxy są drogie, suche, ostre, bezbasowe do tego delikatne i kapryśne. Czy to jest faktycznie prawda?
Firma produkująca słuchawki (a raczej uchośniki - jak to był kiedyś uprzejmy p. Pacuła napisać), powstała w roku 1938, a swoje pierwsze Staxy SR1 wypuściła w roku 1960. Swoje pierwsze słuchawki w linii Lambda, mające charakterystyczny, prostokątny kształt, Stax wyprodukował w roku 1979. Recenzowane słuchawki, czyli Lambda Proffesional, to model z 1982 roku, i jest to pierwszy model w ofercie Staxa z tzw. wtykiem PRO, czyli z napięciem BIAS ustawionym na 580V. Pomimo wieku, Lambdy, które przyszło mi recenzować są w praktycznie idealnym stanie, co tylko świadczy o jakości produktów japońskiego wytwórcy. Z tego co mi wiadomo, nie jest to odosobniony przypadek.
Lamby Pro zbudowane są w całości w plastiku i sprawiają wrażenie niesamowicie delikatnych. Pomimo tego nic w nich nie trzeszczy, nic nie pęka, pady mają właściwą twardość, nie są wygniecione. Jedyne co może świadczyć o wieku, to brak wewnętrznej gąbki ochronnej, mającej zatrzymywać większe zanieczyszczenia przed dostaniem się do drivera. Sam driver jest bardzo ciekawy. Znaczy jak aktualnie panujące trendy w świecie słuchawek. Jest to mianowicie driver elektrostatyczny. Chętnych do poznania zasady działania ES odsyłam do wiki. Dość powiedzieć, że membrana w tych słuchawkach jest tak cienka, że jest to z pogranicza SF. Z moich źródeł wynika, że jest to 1 um (mikrometr), a odległość pomiędzy elektrodami to 0,5mm. Dzięki temu membrana (diafragma) jest niesamowicie lekka, co powoduje efekty dźwiękowe opisane dalej. Słuchawki są niesamowicie lekkie, nie powodując na głowie żadnych niekomfortowych zachowań. Ja mam jedynie zastrzeżenia do samych padów, które w moim przypadku powinny być welurowe (źle znoszę inne materiały).
Słuchawki firmy Stax, jako, że są przedstawicielami całkowicie innej technologii, wymagają też innego typu wzmacniacza, zwanego energizer. Wynika to z faktu, że technilogia elektrostatyczna, to technologia czysto napięciowa, w dodatku wysoko napięciowa. Dlatego konstrukcja wzmacniacza znacznie odbiega od tego co znamy ze współpracy ze słuchawkami dynamicznymi. We wzmacniaczu ES poza wysokim napięciem podawanym na elektrody (nawet 630V w wersji Stax SRM-T2), jest jeszcze tzw. Bias, czyli napięcie (w wersji pro to 580V), podawane na diafragmę, w celu wytworzenia różnicy potencjałów i spowodowania ruchów membrany.
Dobrze, sporo już napisałem, ale pozostała kwestia najważniejsza. Brzmienie. Muszę przyznać ze smutkiem, że nie ma słuchawek dynamicznych, które mogłyby by się z Lambdami równać (pomijam tutaj słuchawki orthodynamiczne, bo to inna kategoria). Ze smutkiem dlatego, że do tej pory dość mocno byłem przywiązany do słuchawek dynamicznych, włącznie z tym, że popełniłem jakiś tam do nich wzmacniacz. Okazuje się, że kluczowa jest niska masa membrany. I na nic zdają się próby produkcji takiego drivera w technologii dynamicznej. Wielkość, bo drivery Staxów są ogromne, i masa, bo są niesamowicie lekkie, powodują, że nie ma o czym gadać.
W okół Staxów narosło sporo mitów i legend. Niestety, albo stety, i w technologii ES zdarzają się produkty lepsze i gorsze. Jak się okazuje, ja do tej pory miałem tylko nieprzyjemność słuchać tych gorszych, bo Lambdy Pro spowodowały u mnie przysłowiowy opad szczęki. A zatem psujmy mity.
Mit 1: Staxy są suche
Prawda połowiczna, ponieważ faktycznie, niższe modele potrafią grać trochę bez emocji. Jednak Lambdy są niesamowicie muzykalne i przepełnione wręcz emocjami z nagrania.
Mit 2: Staxy są ostre
Nic bardziej mylnego. Jeśli za ostrość bierzemy nieprzyjemne wrażenia powodowane wysokimi dźwiękami. Bo jeśli chodzi o precyzję, szybkość i szczegółowość, to tak. Staxy są ostre jak brzytwa. Ale jest to ostrość bardzo przyjemna.
Mit 3: Staxy są bezbasowe
Kolejny mit, chociaż jeśli porównać je do Audeze LCD2, czy choćby He-5LE, to faktycznie może się tak wydawać. Ale tylko zmienimy wzmacniacz na inny i okazuje się, że to bzdura. Staxy jak i każde inne słuchawki bazują na synergii toru. I wystarczy posłuchać ich w niewłaściwym otoczeniu, lub u kogoś kto niespecjalnie lubi dolne rejestry, a potem mamy mylny obraz Staxów. Ja sam dałem się złapać w tą pułapkę nad czym niezmiernie boleję. Bo pewnie już dawno po Staxy bym sięgnął.
Mit 4: Staxy są drogie
Odpowiem tak, są i drogie Staxy, są i tanie Staxy. Jak ze wszystkim, trzeba tylko poszukać. Takie HD800 używane potrafią kosztować ok 3000 zł. A Lambdy Pro i Energizer kupiłem za 2500. Nie wspominając o mozolnym poszukiwaniu wzmacniacza do HD800, mam wrażenie, że one i tak nigdy nie zagrają tak jak grają Lambdy.
Mit 5: Staxy są delikatne
To jest niestety prawda. Są bardzo nieodporne na kurz i wstrząsy, co powoduje, że trzeba się z nimi obchodzić jak z jajkiem. Ja swoje po słuchaniu przykrywam nieprzepuszczającym kurzu woreczkiem.
A co z pozostałymi walorami dźwiękowymi? Wielokrotnie słyszałem tezę, że Staxy jako jedyne mają głośnikowy sposób prezentacji. Niestety moje głośniki prezentują mi dźwięk całkowicie inaczej. Tutaj nie jestem w stanie się zgodzić. Scena w Lambdach generowana jest mocno na boki i w górę, za to przed słuchaczem niewiele się dzieje. Jak na słuchawkowy świat scena jest jednak bardziej niż dobra. Niesamowita precyzja generowanych źródeł pozornych, ustawionych bardzo precyzyjnie w przestrzeni. Wszystko to bardzo spójne, muzykalne, a jednocześnie niesamowicie wręcz rozdzielcze i szczegółowe. Tego naprawdę trzeba posłuchać. dla Lambd nie ma znaczenia czy grają Heavy Metal czy Jazz, wszystko to robią z takim samym, wręcz nieludzkim artyzmem. Jeśli w nagraniu jest jakiś szczegół, to na pewno się pojawi i nie będzie, jak to w słuchawkach dynamicznych bywa, kolejnym nic nie znaczącym szczegółem. Jeśli słuchacz ma go usłyszeć to usłyszy. W tym wszystkim jeszcze jedna rzecz zasługuje na wspomnienie. Po przesłuchaniu nawet najbardziej sykliwych utworów, nigdzie nie wyłapałem sybilizacji. Zupełnie jakby to coś nie istniało dla Staxów.
Podsumowanie? Ano w sumie jednym zdaniem - Ludzie, nie bójcie się Staxów. Co prawda to inne trochę podejście, ale nadal do tego samego tematu. A może się okazać, że jest to podejście właśnie dla Was. Ceny zestawów też nie są jakieś przerażające. Za praktycznie kompletny tor można zapłacić już około 1500 pln i będzie to zestaw który spokojnie położy na łopatki większość dynamików.
W trakcie testów używałem Energizerów SRM1/MK2 i SRM-Xh.
Witam. Jako właściciel Staxów Lambda Pro odniosę się do powyższego testu z perspektywy 6 lat użytkowania. Po pierwsze nie są to słuchawki dla każdego. Są niezwykle wymagające w kwestii toru audio - wychwytują wszystko i to pokazują (aż za bardzo). Odniosę się bezpośrednio do powyższego tekstu.
OdpowiedzUsuńStaxy są suche i ostre - Nie! Staxy kreaują plastyczny przekaz. Oddanie barwy i swoboda prezentacji jest absolutna. Grają bardzo intymnym dźwiękiem, delikatnym. Nic absolutnie nie wyostrzają grają dźwiękiem naturalnym lekkim (w moim odczuciunaż za). W moim odczuciu stworzone są do wokalu. W tym aspekcie są referencyjne. Pozwalają z zadziwiającą swobodą odsunąć od siebie wokalistów pozwalając na bezprobemową ich lokalizację.
Staxy są bezbasowe - Fakt to niestety prawda. Bas to najsłabszy punkt tych słuchawek. Brakuje tutaj konturu, ataku i ekspresji. Podany jest w zbyt delikatny sposób, bez impaktu, co powoduje, że muzyki w której bas jest fundamentem słucha się kiepsko. Ilość basu jest jednak wystarczająca - pomimo braku zejścia, co zresztą potwierdzają moje pomiary przy pomocy REW.
Staxy są drogie - są, były i będą. Technologia elektrostatyczna jest egzotyczna, a za nietuzinkowość się płaci.
Staxy są delikatne - niestety tak. Szczerze powiedziawszy od produktu tej klasy można oczekiwać coś więcej. Tutaj dominuje plastik. Trzeba się z nimi obchodzić jak z jajkiem, poza tym trzeba je przechowywać w odizolowanej komorze aby membrany nie łapały kurzu.
Podsumowanie.
Nie jest to produkt dla każdego. Staxy Lambda Pro pokazują nagrania w niezwykły zwiewny i delikatny sposób. Pokazują emocje w nagraniu w intymny sposób - to jest ich największy atut, którego żadne słuchawki dynamiczne nigdy nie osiągną... Scena dźwiękowa jest bardzo czytelna i przejżysta. Mnie osobiście służą do odsłuchu prostej muzyki instrumentalnej i wokalu. W muzyce w której wymagany jest pazur zwyczajnie sobie nie radzą.