czwartek, 1 stycznia 2015

Jak Fatso na salony wkraczał...


Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze regularnie pisałem co chciałem na Blogu. Potem jednak krzywda mi się w głowę wydarzyła i zapragnąłem dołączyć do najbardziej szanowanego grona Polaków, a mianowicie do projektantów i producentów sprzętu audio. W tym celu nawiązałem współpracę z szalenie zdolnym konstruktorem sprzętu lampowego, poczyniłem spore inwestycje i przygotowałem swoje "przedstawienie" na Audio Show A.D. 2014. Zgodnie z oczekiwaniami, na Audio Show sprzęt został przyjęty przez słuchających z radością, miałem sporo ciekawych rozmów i poznałem masę ciekawych ludzi. 

Muszę przyznać, że byłem niesamowicie optymistycznie nastawiony do całej operacji. Z jednej strony zapewnione właściwa jakość i logistyka, z drugiej dobry sprzęt i rozsądne ceny dawały podstawy do planowania całkiem fajnego rozwoju działalności. Przy tym wszystkim, okazało się, że na kilkaset osób które przewinęły się przez pokój, raptem 3ech oszołomów należało do kategorii "Janusz-Audiofil" (kiedyś może opiszę to spotkanie, bo było zacne, chociaż wtedy podniosło mi ciśnienie). Zdziwiony byłem, bo opinie o moim sprzęcie, jak i sprzęcie konkurencyjnym było całkowicie odmienne od tego co zwykło się czytać na forach. I tak, będąc niewiernym Tomaszem, wysyłałem żonę na przeszpiegi, sam, jako osoba z fizjonomii nieznana, pokusiłem się o rozmowy z nieznajomymi, a ogólny obraz jaki rysował się w mojej głowie był taki: Wszędzie gra, ale u mnie najlepiej. 




Pełen nadziei, wróciłem więc do domu, bo przekonany byłem o tym, że taka wystawa, po której jest taki feedback od odwiedzających, to katapulta dla firmy. I oczywiście byłem tak daleki w moich wnioskach od prawdy, jak to tylko się da. W pierwszych tygodniach mieliśmy obiecane opublikowanie kilku wywiadów, których z Tomkiem udzieliliśmy, więc czekaliśmy. Z całego szumu pojawiło się w internecie raptem jedno zdjęcie, na którym stoimy razem i kilka fotek w różnych reportażach, z dziwnymi czasami podpisami. No nic, myślę sobie, widać tak musi być. Ale po jakimś czasie i po kilku rozmowach (nieoficjalnych, ale jednak), całość mi się mocno rozjaśniła. I postanowiłem zakończyć ten jakże krótki epizod. Sprzęt dla siebie i znajomych dalej będę dziergał, jednak nie będzie to miało nic wspólnego z masową produkcją, działalnością na wielką skalę czy wypływaniem na szerokie wody. Ważne jest jednak, że nauka była stosunkowo niedroga i przyszła szybko. 



No dobra, ale o co tak naprawdę chodzi? Czemu stwierdziłem, że nie ma to sensu? Wbrew pozorom chodzi o pieniądze. Bo o ile ja miałem ochotę robić sprzęt na minimalnej marży, to jak się okazało, tylko ja nie chciałem golić klientów na swoich produktach. Wychodzi, że w tym dziwnym świecie nienormalna jest postawa "traktuj innych jak sam chciałbyś być traktowany". I tak, okazało się, że nie dość, że to ja muszę zainwestować pieniądze, to tylko ja będę na nim zarabiał kwoty bliskie 0. Wyszło, że wzmacniacz, który do tej pory sprzedawałem za przykładowo 1000 pln, musiałbym, aby zachować swój zarobek, sprzedawać za 3000. I kto byłby winien? No przecież ja, ze swoim pazernym podejściem do sprzedaży. W końcu prawie 800 pln dla sklepu, czy VAT to mój pomysł. I tutaj szlag mnie trafił po raz pierwszy. Mianowicie, ja mam to co miałem do tej pory, a cena rośnie trzykrotnie. Ale to nie wszystko, dochodzą dodatkowe obciążenia, bo przecież trzeba działalność promować, a tutaj znowu obciążenia dla producenta, bo dystrybucja ze swojego kawałka tortu nie zrezygnuje. A ten kawałek tortu jest niejednokrotnie większy niż to co zostaje producentowi. 



Do tego dochodzą jeszcze prawdę-mówiący-janusze-audiofilizmu. Dzięki nim ocknąłem się do końca. Wrócił mi zdrowy rozsądek i trzeźwy pogląd na świat. W jednym zdaniu? Jak ktoś Ci coś obieca, to uwierz mu jak obietnicę spełni. A do tego czasu po prostu uśmiechaj się miło. W końcu on obiecuje, żeby Tobie poprawić humor. No i rzeczywiście, wszystkie obietnice (te biznesowe), poprawiały mi humor, przynajmniej do czasu, aż nie okazały się być gówno warte. Im dłużej sprawa trwała w zawieszeniu, tym dłużej miałem poprawiony humor. Na koniec jednak, humor miałem w gorszym stanie niż przed obietnicami. I tak naprawdę gdyby nie jeden kontrahent, którego znam już prawie 2 lata, a jego poznanie nie miało nic wspólnego z AS, pewnie całkowicie zrezygnowałbym z zabawy. A tak czekając na obiecane zamówienia z AS, realizowałem sobie inne prace zlecone przez swoich stałych odbiorców. I rozmawiałem z ludźmi, którzy w branży są od dawna. 



Post wyszedł przydługi, mało noworoczny. Także przynajmniej zakończenie zrobimy jak należy. Niniejszym, oznajmiam, że wracam do recenzowania sprzętu. Swoje dłubactwo zostawiam dla siebie i znajomych. I w związku z tym, kilka ciekawych recenzji juz niedługo: CustomART Harmony 8Pro, Stax SR-009, kilka fajnych grajków, cała masa wzmacniaczy. Chciałbym też rozpocząć nowy rozdział. Mianowicie, będę chciał pokazać jak sobie zrobić hajend do domu. Co z tego wyjdzie, to się okaże. Ale cieć, chcę :)

Pozdrawiam i wszystkiego dobrego w nowym roku. 

ps. Janusz, Ty wiesz, że do Ciebie nic nie mam. Tak się po prostu mówi o tych "januszach".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz