Tytuł wbrew pozorom nie jest przypadkową grą słów. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że kompletnie nie rozumiem skąd, po co i dlaczego powstały te słuchawki. Baa nie mam ochoty nawet pisać do nich wstępu. Jakiegoś górnolotnego opisu i zajawki, która czytelnika wprowadziła by w dobry nastrój i spowodowała, że odbiór tego co zaraz nastąpi będzie mniej bolesny. Ale zanim szczegóły, to napomknę, że mnie jednak boli bardziej.
Czy zawartość zdjęcia z czymś Wam się kojarzy? To jest zdjęcie wyzwalacza spłuczki w urządzeniach podtynkowych. A poniżej :
To są właśnie słuchawki Brainwavz R3. Słuchawki Brainwavz to marka chińskiego sklepu mp4nation. Nie są one jednak ich produktem, tylko OEM'em. Niestety (a może stety) nie udało mi się ustalić kto, na Boga, odpowiada za powstanie tego koszmaru, i chyba tylko dzięki temu, nie jestem w stanie personalnie wylać żalu. Ale do rzeczy, bo opis musi być rzeczowy. Słuchawki przyszly do mnie w opakowaniu, które nie zdradzało nic podejrzanego. Ot porządny blister, ładne kolorki, wtyczunia i słuchawki niby też. Już wtedy zastanowiłem się, jak ja mam tego użyć, ale nie spodziewałem się, że będzie to niemożliwe. Po rozpakowaniu, pierwsza rzecz jaka przychodzi do głowy, to fakt, że słuchawki są naprawdę ciężkie. Druga, że kabel do nich jest naprawdę porządny. I tutaj mała dygresja - o ile mnie pamięć nie myli w The Living Daylights - jeden z "Bondów", była scena w której mleczarz, zabija strażnika dusząc go kablem od słuchawek. Wtedy jakoś nie byłem przekonany, że jest to możliwe. Dzisiaj już wiem, że wtedy przewidzieli powstanie R3. Kabel to idealne narzędzie dla zabójcy miłującego garotę. Jest gruby, grubszy nawet od oryginalnego kabla do Denonów, a bardzo zbliżony do kabla od Q701. Do tego dochodzą odcinki pamięciowe. Przy okazji EarSonics narzekałem na zbyt krótkie odcinki. Tutaj mamy książkowy przykład co się wydarzy, jak dostaniemy za długie odcinki. Dość stwierdzić, że mogą robić za podpórkę dla osób z przewlekłym bólem karku. Za to jack niczego sobie.
Tutaj powinien się pojawić opis brzmienia. Brainwavz to słuchawki z dwoma driverami, grającymi w jednej słuchawce, i jest dość mocno akcentowany fakt. Niestety nigdzie nie pojawia się instrukcja co zrobić, żeby słuchawki zaaplikować do ucha. Mnie się ta sztuka nie udała. Jak założyłem jedną słuchawkę, to próba zamontowania drugiej wyrywała mi pierwszą z ucha (wiwat gruby kabel i kilometrowe odcinki pamięciowe). Dlatego niestety całą recenzję muszę zakończyć w tym miejscu. Szkoda, bo to właśnie przykład produktu, w którym forma wzięła górę nad treścią. No i całość poległa.
Mi się je za to zaaplikować do uszu udało i przytrzymać w nich samymi odcinkami pamięciowymi, które nie są tak krótkie jak na grafikach reklamowych tylko co najmniej 2 krotnie dłuższe, więc owinełem je wkoło uszu dwa razy. Dźwięk jak na podwójne dynamiki okazał się niestety jakiś taki bez wyrazu, spłaszczona góra oraz mdły bas ratowała tylko średnica. Tak więc największym plusem słuchawek okazał się solidny kabel z porządnym spliterem, na którym to kablu po zakupie tych słuchawek nie pozostaje nic jak tylko się powiesić.
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńJeszcze takich dokanałowych nigdy nie miałam, raczej wolę te nauszne. A że stare mi się zepsuły to właśnie na https://www.oleole.pl/sluchawki.bhtml przeglądam sobie nowe modele. Które byście polecali wziąć?
OdpowiedzUsuń